sobota, 29 października 2011

Marzenia się spełniają IV część

IV Zmagania językowe


W poniedziałek wielki, luksusowy autobus nafaszerowany kamerami przywiózł nas przed bramę naszej willi.
-Od dzisiaj za tą bramą TVXQ będą zamknięci ze swoimi 10-cioma Cassies przez 50 dni. Program będzie emitowany o trzech porach dnia. O 9:00 będziecie mogli zobaczyć co robią rano, o 15:00 zobaczycie jak radzą sobie z konkurencjami, a od 20 co robią w nocy. Zapraszamy! – Powiedział do kameny Song Jong Ki, a my, stojący za nim, pomachaliśmy z uśmiechem na twarzy.
Gdy przekroczyliśmy bramę, naszym oczom ukazał się wielki nowoczesny budynek, z oszklonymi szybami. Do środka prowadziły rozsuwane drzwi, przeszliśmy przez nie i trafiliśmy do jakiegoś gigantycznego salonu. Po lewej stała wielka, półokrągła kanapa, a na ścianie wisiał ogromny telewizor. Domyśliłam się, że zapewne w tym salonie będziemy wykonywać nasze zadania. Reszta część salonu była prawie pusta. Na środku leżał wielki, miękki dywan. Naprzeciwko wejścia były inne drzwi, które jak się okazało prowadziły do wielkiego basenu. Z kolei z szatni basenowej było przejście do sali gimnastycznej, siłowni i sauny.
- To jest sala sportu i rekreacji. Możecie z niej korzystać kiedy chcecie, nie tylko w trakcie wykonywania zadań. Przeszliście także przed salon główny, w którym będą ogłaszane wyniku konkurencji. Będziecie wtedy zbierać się wszyscy razem w tym salonie i oglądać transmisję programu na żywo w telewizji. – poinformował nas Jong Ki.
Wyszliśmy z budynku A i poszliśmy ścieżką dalej przez wielki ogród. Przed nami ukazał się ogromny dom. Wyglądał trochę jak wielki, stary budynek szkolny. Obok głównego budynku tej willi były dwa niższe, połączone z nim swego rodzaju łącznikiem.
-Willa podzielona jest na sektory. Jest parter, na którym znajduje się kuchnia i jadalnia. Na górę prowadzą schody, na prawo są dwie świetlice, jedna należy do drużyny Junsu, druga do drużyny Yoochuna. Jak pójdziecie dalej łącznikiem to traficie do swoich sypialni. Na lewo natomiast są trzy świetlice, pozostałych drużyn, a dalej wasze sypialnie. – poinformował nas Jong Ki.
Nigdy nie byłam w tak pięknym, luksusowym miejscu. Ten dom wyglądał jak muzeum. Wszędzie były antyki i jakieś obrazy. W holu leżał piękny dywan, a nad naszymi głowami wysiał ogromny, kryształowy żyrandol. Miałam żyć w takim pięknym miejscu przez 50 dni, do tego jeszcze z TVXQ.
-Waaaaaaaaa, ależ piękne miejsce prawda Sinn? – zagadał Jae – nasza drużyna na pewno zwycięży, nie może być inaczej, w takim miejscu czuję się jak w domu.
-T..t..tak no ja też… - zmieszała się Sinn.
Jae często zwracał się do nas bardzo bezpośrednio, jak do koleżanek, które zna już kupę czasu. Dziewczyny jednak zaburaczone odpowiadały mu w kilku słowach. Do jego obecności było najtrudniej się przyzwyczaić. No może nie tylko przyzwyczaić, co zachowywać się przy jego osobie naturalnie. Jedyną osobą, której to w miarę wychodziło była Genki. Często z nim żartowała, czasem nawet potrafiła delikatnie klepnąć go w ramię jak zażartował z czegoś niepotrzebnie. A ja hymn… trochę nie mogłam go rozgryźć, mimo, że jest kim jest, to trochę mu nie ufałam. Nie podobało mi się jego spoufalanie z Baką i Sinn, bałam się o jego zamiary. Dlatego unikałam rozmów z nim, ale bacznie go obserwowałam. Changmin natomiast, albo nie mógł odnaleźć się w naszym towarzystwie, albo po prostu jest bardzo nieśmiałym i zamkniętym człowiekiem, bo bardzo rzadko się udzielał. Najłatwiej kontakt można z Junsu. Jest bardzo otwarty, szczery i zabawny. Bardzo go polubiłam, myślę, że zostaniemy dobrymi przyjaciółmi. Natomiast Urumi nawiązała dobry kontakt z Yoochunem, mieli wiele wspólnych tematów. Z Yunho było ciężko. Po jego słowach, na każde zbliżenie do niego chociażby na 3 metry, serce skakało mi do gardła. Teraz mam z nim dzielić „sektor” w wielkiej willi i codziennie współpracować. Cieszę się, że jest w naszej drużynie Genki, która będzie rozładowywać napiętą atmosferę między nami…swoją bezpośrednią osobowością. W każdym razie mam nadzieję, że się do tego przyzwyczaję.
-Macie teraz dwie godziny czasu wolnego, potem przejdźcie do budynku A, gdzie dostaniecie swoje pierwsze zadanie. Ja już uciekam, za godzinę rozpoczynamy program na żywo w studio więc będziemy się komunikować przez telewizor hehe. – poinformował Jong Ki.
- Ej Jong Ki, a czemu nie ma u mnie w bagażu mojego telefonu komórkowego i laptopa? – zapytał Yoochun, który pierwszy pobiegł do swojej sypialni, twierdząc, że koniecznie musi przebrać koszulę, bo mu się zalała kawą w autobusie.
- Co? Nie powiedzieli wam, że nie możecie tego używać w tym programie? Ha, ha! No to w drastyczny sposób się dowiedzieliście. Telefony oraz laptopy zostały zabrane i schowane do schowka. Być może będą nagrodą w którejś konkurencji. – powiedział Jong Ki.
-Cooooooo? – odpowiedzieliśmy chórem.
-Jaaaaa, no to co my tu będziemy robić?? Umrzemy z nudów. – stwierdził Yoochun.
-Nie przesadzaj, mamy towarzystwo, a ty może w końcu przeczytasz jakąś książkę! – odpowiedział mu Yunho.
-Taki już jest ten program, w każdym razie ja idę, do usłyszenia, bawcie się dobrze^^ - Jong Ki wyszedł i zostawił nas bez żadnej łączności ze światem.
Wszyscy jeszcze przez kilka minut narzekali na reguły programu, najbardziej marudzili Yoochun, Urumi i Sinn, która martwiła się oczywiście o sprawy Seginu.
W końcu poszliśmy do swoich sypialni. Moja mieściła się między sypialnią Genki i Yunho. Prowadził do nich długi korytarz, po lewej były sypialnie, a po prawej okna, wychodzące na ogród. Sypialnia składała się z dwóch części, saloniku, w którym znajdował się stolik, dwa krzesła, komoda oraz szafa. Naprzeciwko wejścia znajdowały się drzwi, które prowadziły do sypialni, a z sypialni można było dojść do łazienki. W salonie nie było okna, za to znajdowało się ono w sypialni(trochę dziwne). Pokój podobał mi się. Rozpakowałam się i poszła się wykąpać. Łazienka była piękna. Znajdowała się tam wielka wanna, prysznic oraz ogromne lustro. Cała wykonana była w starym stylu, z resztą jak wszystko inne w tym domu.
Musiałam się pośpieszyć, bo Yunho chciał, żebyśmy jeszcze przed rozpoczęciem programu poszli zobaczyć naszą świetlicę. Szybko więc się ubrałam i wyszykowałam. Gdy weszłam do świetlicy to Yunho już tam był, czekaliśmy więc tylko na Genki. Świetlica była sporą salą, były w niej 4 biurowe ławki połączone ze sobą i krzesła dookoła niej. Na ścianie wisiała tablica, na której można było pisać. I jak na razie nic więcej. Yunho siedział na krześle, uśmiechnął się kiedy weszłam. Usiadłam obok niego.
- Nie ma tu nic do oglądania, poczekamy na Genki i pójdziemy już do budynku A. – powiedział do mnie rozglądając się po sali.
- Dobrze, Genki powinna zaraz być – spojrzałam na drzwi, czy przypadkiem Genki już w nim nie stoi.
- Krępujesz się mnie? – zapytał nagle Yunho – A może mnie nie lubisz? Drażni cię moje towarzystwo? – posmutniał.
-C..co? Dlaczego tak uważasz? Nie, to nie prawda. Jak mogłeś tak pomyśleć? – otworzyłam szeroko oczy, byłam zaszokowana tym co powiedział.
- Nigdy nie chcesz ze mną rozmawiać, unikasz mnie, odwracasz wzrok. Z tego co mówiłaś w filmiku, który był waszym prezentem dla nas, to jestem jednym z twoich ulubieńców. Może to się zmieniło, gdy mnie poznałaś. Może cię uraziłem. Jeśli tak, to przepraszam. Byłem pewny, że będziemy mieli dobry kontakt, bo mnie lubisz, ale może przesadziłem i zachowałem się zbyt nachalnie. Przepraszam. – Yunho spuścił wzrok, ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Yunho, to… - w tym momencie weszła Genki.
- No hej, sorry za spóźnienie. Coś mi suszarka nawalała, musiałam pożyczyć od Sinn, bo do ciebie Saku nie mogłam się dopukać. Oooo nic tu nie ma, to co idziemy chyba? – Genki wpadła jak burza, Yunho od razu się ożywił.
- Tak chodźmy – uśmiechnął się i wyszliśmy ze świetlicy.
W budynku A już wszyscy siedzieli na wielkiej kanapie, tylko Junsu kręcił się po budynku i krzyczał „ Waaaaaaaaaaaaa jak tu świetnie, idziemy dzisiaj na saunę, koniecznie!!!!!!”
Wybiła godzina rozpoczęcia programu. Włączył się telewizor i w ekranie pokazało się studio, w którym siedział Song Jong Ki.
- Witam was!!! Mam nadzieję, że podoba wam się nowy dom. Dzisiaj dostaniecie pierwsze zadanie. Powitamy teraz osobę, która jest jego twórcą i odczyta wam jego warunki. Zapraszam Kim Jonghyuna na scenę. – rozległy się brawa publiczności w studio, a naszym oczom ukazał się sam Jonghyun. Tsukusz i Urumi westchnęły, ale opanowały emocje.
- Heeej, witam was tam po drugiej stronie. Poproszono mnie, żebym wymyślił wam pierwsze zadanie. Jest ono następujące. Każdy z was musi nauczyć się 100 pytań i odpowiedzi w obcym języku. Na przykład, w drużynie Junsu, dziewczyny muszą nauczyć go 100 kwestii po Polsku, a on musi nauczyć je 100 kwestii w języku koreańskim. W niedzielę, drużyny będą nawzajem się odpytywać z tych kwestii, ta która zbierze najwięcej punktów, wygra!! Nagrodą w tym konkursie jest możliwość wykonania, przez zwycięską drużynę rozmowy telefonicznej z rodziną i przyjaciółmi oraz kilka nagród niespodzianek. To wszystko dziękuję! – Jonghyun ukłonił się.
- Jonghyun nie daruję ci tego – krzyknął Junsu.
-Waaaaa 100 kwestii po Polsku!!!!!!! – zdenerwował się Jae.
- Teraz wiecie już na czym będzie polegało wasze zadanie na ten tydzień. Radzę wam od razu zabierać się do roboty. W waszych świetlicach czekają teraz na was koperty z kwestiami do nauczenia oraz niezbędne materiały pomocnicze. Powodzenia. – po tych słowach telewizor zgasł, a my pozostaliśmy w szoku.
- Dobra ja idę na basen! – powiedział Junsu.
- Junsu!! Nie żaden basen tylko idziemy ćwiczyć. Jest 16 na basen pójdziesz wieczorem! – zdenerwowała się Azzel.
-No dobra…nie krzycz…pójdę… - skruszył się Junsu.
-My też idziemy poćwiczyć – powiedziała Sinn, po czym razem z Baką i Jae wyszli z budynku.
- A my chyba coś zjemy, co dziewczyny? Jestem bardzo głodny. Potem pójdziemy na trening do świetlicy. – zaproponował Yunho.
Poszliśmy do wielkiej kuchni w naszej willi. Każda drużyna miała swoją podpisaną lodówkę i część z innymi produktami. Yunho zaproponował, że nauczy nas przygotowywać kimchi. Byłyśmy zachwycone tym pomysłem. Dodaliśmy sporo owoców morza i chili. Zasiedliśmy do obiadokolacji w wielkiej jadalni, dołączył do nas Yoochun, Tsukusz i Urumi, którzy też przygotowali sobie jakiś koreański przysmak na kolację.
Około godziny 18 poszliśmy do świetlicy. Na stolikach były przygotowane książki, kartki, płyty z nagraniami, markery i wiele innych rzeczy. Zasiedliśmy więc na krzesła i zaczęliśmy je przeglądać.
- Ja was nauczyłem dzisiaj przyrządzać kimchi, to dzisiaj wy nauczycie mnie kilku kwestii w waszym języku. – zaproponował Yunho.
- Saku, ty jesteś nauczycielką więc może zaczniesz co? - powiedziała Genki.
- Dobra pokaż pierwszą kwestię – Genki wyjęła kartkę z pierwszym pytaniem i odpowiedzią, którą musiałam nauczyć Yunho.
„ Dzień dobry. Mam na imię Yunho. A jak Pani ma na imię?” i odpowiedź „ Bardzo miło mi Pana poznać. Mam na imię Genowefa.”
- Co oni za imię dali… dobrze spróbujmy. Powtarzaj za mną. DZIEŃ DOBRY. – zaczęłam.
-Cien tobry – próbował Yunho. Genki już prawie zasypiała, ale do godziny 1:00 udało mi się nauczyć Yunho 7 kwestii. Okazał się bardzo pojętnym uczniem.
- Całkiem nieźle, ja idę spać, wy siedźcie jak chcecie jeszcze. Jutro Yunho nas uczy jak coś. O której się spotykamy? – zapytała ziewająca Genki.
- O 9 zejdź na śniadanie, potem pójdziemy na basen, saunę i siłownię, a koło 12 zaczniemy lekcję. – odpowiedział Yunho.
- Brzmi świetnie, ale zamiast tego chyba walnę się spać jeszcze po śniadaniu. W każdym razie, dobrej nocy. – Genki wyszła, a ja zostałam z Yunho, który postanowił sobie, że nauczy się jeszcze 3 kwestii dzisiejszej nocy.
- Dobrze teraz powtarzaj, ŁADNIE DZIŚ WYGLĄDASZ, i będzie już ósma kwestia. – powiedziałam.
-ŁADNIE DZIŚ WYGLONDASZSZ, BARCO ŁADNIE – powiedział Yunho, a ja zaczerwieniłam się.
- Yunho złe wrażenie odniosłeś, ja ciebie bardzo lubię, tylko….ja bardzo chętnie z tobą spędzam czas, ale…nie wiem jak to wyjaśnić. Nigdy nie spodziewałam się, że cię poznam i że będzie miało miejsce coś takiego. Ciężko jest mi się przyzwyczaić. Do ciebie szczególnie bo… - Yunho nie czekał aż skończę tylko ujął mnie za dłoń i pocałował ją.
- Rozumiem i jestem szczęśliwy – jego uśmiech był tak szczery, że wyrażał więcej niż słowa.
Sięgnęłam po kopertę z kolejnym tekstem do wyuczenia. Siedzieliśmy do 4:30. Yunho nauczył się 20 kwestii. Musiał je tylko ćwiczyć. Powiedział, że będzie to robił nawet przez sen. Rozeszliśmy się do swoich sypialni. Czekało na nas całe 5 godzin snu.
Kolejne dni mijały na ciągłych ćwiczeniach, Yunho starał się jak mógł, żeby nas jak najwięcej nauczyć. Chodziliśmy też razem na basen i na siłownię, Genki zaczęła nam towarzyszyć, kiedy już się wyspała. Często przychodził też Junsu, Jae, Sinn i Baka. Azzel była instruktorką jogi więc mieliśmy okazję do ćwiczeń każdego dnia. To było bardzo relaksujące. Chłopaki byli bardziej wysportowani od nas, ale jakoś dawałyśmy radę.
W czwartek zrobiliśmy małe podsumowanie. Yunho umiał już 60 swoich kwestii nas 10 musiał jeszcze popracować. My znałyśmy po 50 swoich. Było nieźle. W piątek postanowiliśmy wszyscy zrobić sobie wspólną kolację. Każda z drużyn przygotowała coś pysznego i jedliśmy wspólnie. Organizatorzy dostarczyli nam nawet kilka butelek wina na tą okazję.
- Jak wam idzie? – zapytał Junsu – nam świetnie już wszystko umiemy.
- Tak… wszystko…Junsu proszę cię…- powiedziała załamana Lusia.
-Może dać ci lekcję z języka polskiego, co Junsu? – zażartował Yoochun.
- Zabawne… ciekawe ile ty umiesz…. – odpowiedział Junsu.
- Dobra przestańcie, może zmieńmy temat…już mam dość tych lekcji języków obcych – powiedziała Sinn.
- Ciekawe co tam w świcie Seginu– zagadała Baka.
- A w tym fanklubie, dużo jest taki fajnych dziewczyn jak wy? – zapytał Jae.
- He, He no jest sporo, ale nie takich fajnych – zaśmiała się Urumi.
- Wy jesteście naszymi fankami, a ja jestem waszym – powiedział Yunho.
- Naszym? Za co? – zapytała Sinn.
- Poświęcacie tyle czasu dla nas, tworzycie takie forum, piszecie wiadomości o nas, staracie się żeby jak najwięcej osób nas pokochało. To imponujące. Sam fakt, że tu jesteście. To dla mnie zaszczyt. – odpowiedział Yunho.
- Yunho…dla nas jest zaszczytem poznać takiego lidera jak ty, taką wspaniałą osobę. – rozkleiła się Sinn.
- No przestań… i widzisz doprowadziłeś ją do płaczu – powiedział Jae po czym przytulił Sinn, która płakała mu w ramię.
- Jae nie mogę uwierzyć w to, że tu jestem i że sobie płaczę w twój rękaw – szlochała dalej lekko podpita.
- Już dobrze, jestem tu i będę jeszcze bardzo długo – uśmiechnął się i pogłaskał ją po głowie.
W tym momencie uwierzyłam w niego, w to, że jest takim cudownym człowiekiem, jak go sobie wyobrażałam.
Nadeszła niedziela. Wszyscy chodzili od rana zestresowani i mamrotali jakieś zdania po polsku i koreańsku. Yunho zbudził nas koło 6 rano i od razu poszliśmy ćwiczyć.
- Szczególnie zależy mi na was. Jesteście daleko od domu, chcę żebyście porozmawiały z rodziną. – powiedział tuż przed programem do nas Yunho.
- Yunho… - spojrzałam na niego, a ten uśmiechnął się tylko.
Na ekranie znów pojawił się Jong Ki.
- Witam was w pierwszej konkurencji. Jak się czujecie? Nie pozabijaliście się tam jeszcze? Ciężko jest być nauczycielem co? A jeszcze ciężej uczniem. W każdym razie dzisiaj okaże się kto jest zwycięzcą. Na tablicy za mną, będą pojawiały się imiona osób, które będą pytały drugą osobę. Pierwsze osoby to: Junsu i Sakura. Pierwsza zadaje pytanie Sakura.
- Którędy do centrum handlowego? – wzięłam pierwsze lepsze pytanie z listy.
- Yyyy…prosie iść prosto, potem skoncić w lewo i zobaci pani wielki budynek z cierwonym napisem. – odpowiedział w miarę Junsu.
- Co pani chce zamówić? – zapytał Junsu (język koreański).
- Poproszę kawę z cukrem, i puchar lodów truskawkowych. (język koreański) – odpowiedziałam w miarę poprawnie.
- Waaaaaa dużo się nauczyliście. Zdaniem naszych ekspertów drużyna Yunho dostaje 3 punkty, a drużyna Junsu 2. Kolejna para to Yoochun i Sinn.
Była to zacięta walka. Każdy sporo się nauczył. Po 30 minutach programu wynik przedstawiał się następująco: nasza drużyna miała 27 punktów – prowadziła, tuż za nami była drużyna Yoochuna z 24 punktami, trzecie miejsce zajmowała drużyna Jae z 21 punktami, drużyna Changmina miała 20 punktów, a drużyna Junsu 15. Zapomniałam powiedzieć, że Azzel i Julia nie uczyły ich już niczego, tylko same uczyły się koreańskiego. Języki jakie brały udział w konkursie to polski i koreański.
- Kolejna para to Yunho i Urumi. – zapowiedział Jong Ki – to już ostatnia para.
- Nigdzie dzisiaj nie pójdę, wyglądam okropnie. (po polsku) – powiedziała Urumi.
- Co ty mówisz? Ładnie dzisiaj wyglądasz, proszę chodźmy do kina. – powiedział idealnie Yunho i spojrzał na mnie. – Co dzisiaj założysz na spotkanie? – zapytał Urumi. (w języku koreańskim).
- Pójdę w spodniach i czarnej marynarce, muszę też ubrać wygodne buty. – odpowiedziała Urumi.
- Mamy już wyniki. Drużyna Yoochuna i drużyna Yunho zajęły egzekwio pierwsze miejsce. Otrzymujecie możliwość wykonania połączenia telefonicznego do najbliższych. Ponad to w swoich szafkach przez cały tydzień, będziecie mogli znaleźć dodatkowe produkty takie jak: alkohol, słodycze, rozmaite przyprawy. – powiedział do kamery twórca naszego zadania Kim Jonghyun.
- Dzisiaj macie już wolny wieczór. Możecie się rozerwać, a zwycięskie drużyny mogą wykonać telefony do swoich rodzin. Telefon macie do swojej dyspozycji przez 24 godziny, ale nie możecie udostępniać ich przegranym. Resztą nagrody (słodyczami i alkoholem) możecie się dzielić jeśli taka jest wasza dobra wola. Jutro poznacie treść kolejnego zadania. A teraz dobranoc. – Jong Ki znów zniknął z ekranu.
Yunho był zadowolony. Pozwoliliśmy by Genki pierwsza zadzwoniła do rodziców, bo była najmłodsza i najbardziej tęskniła. Yunho zaproponował spacer, pogoda była świetna. Nie było jeszcze całkiem ciemno, ale na niebie widać było już sporo gwiazd i ogromny księżyc. Chodziliśmy sobie wokół parku i rozmawialiśmy o minionej konkurencji. Yunho strasznie cieszył się, że tworzymy taki zgrany zespół.
- Ciekawe jaka będzie kolejna konkurencja. Ta akurat była pechowa dla Junsu, nie ma on zdolności językowych. – powiedział Yunho.
- He, He, owszem ma, ale może nie fonetyczne. Strasznie zabawny jest gdy mówi w obcym języku, ale to jest bardzo słodkie. Cassies to kochają. – odpowiedziałam.
- Serio? Ahhhh…. To jestem zdziwiony. No tak Junsu jest słodki, bardzo go lubię i szanuję, ale to mnie bawi. Mimo wszystko bardzo się stara, najbardziej z całego zespołu. On zawsze we wszystko wkłada tyle serca. Szanuję go za to. – stwierdził Yunho.
- Wyobrażasz sobie…jeszcze 43 dni tutaj spędzimy. Myślisz, że to dobrze? – zapytałam.
- Mi jest dobrze, jak na urlopie, nie muszę się stresować, że coś nie tak pójdzie na jakimś występie, tylko odpoczywam w znakomitym towarzystwie. – odpowiedział.
- Czy twoje życie…czy ono… męczy cię? – odważyłam się zapytać.
- Czasem…Wiesz często myślę, że chciałbym być normalnym człowiekiem, który prowadzi zwyczajne życie, ale kiedy widzę jak ciężko pracuje Changmin, Junsu i reszta. Jak spotykam na ulicy Cassies, które kochają nas i dbają o nas, to…cieszę się, że jestem tym, kim jestem. – odpowiedział Yunho, a ja zatrzymałam się spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam.
- Jesteś wspaniały, wiesz? Nigdy w siebie nie zwątp, rozumiesz? – Yunho spojrzał na mnie, uśmiechnął się i przytulił tak mocno, że zrozumiałam, iż nie znam lepszego i bardziej kochanego człowieka niż on. Każda minuta spędzona u jego boku jest wielką wartością. Sprawia, że chce się być lepszym człowiekiem. Kocham go…

czwartek, 27 października 2011

Marzenia sie spełniają III część

III Losowanie

Ten miesiąc był najdłuższym w moim życiu. Czas tak bardzo mi się dłużył. 20 Czerwca wylatujemy, to już za 2 dni. Czuję, że będą to najdłuższe dwa dni w naszym życiu. Spakowana byłam już od dwóch tygodni, ale często zmieniałam zdanie co do zawartości bagażu. W konsekwencji stwierdziłam, że nie mam nic w czym mogłabym zaprezentować się Yunho czy Changminowi więc wszystko jedno co wezmę i tak wyjdzie z tego spotkania wielka lipa. Stwierdziłam też, że ryj mam jakiś nie tego… i tysiąc razy chciałam zrezygnować z wyjazdu.
-Tsukusz ja nigdzie nie jadę!!! Zobacz jaki ja mam ryj!!! – krzyczałam wkurzona w dzień wyjazdu.
-Ja też nie! Nie mam nic do ubrania, wyjdziemy tam na jakichś ludzi z Etiopii… których DBSK przygarnęły w ramach wolontariatu. – załamała się Tsukusz.
-Dziewczyny zbierajcie się samochód czeka, spóźnicie się na ten samolot w końcu! – krzyknęła na nas mama. – Uważajcie na siebie i piszcie często. Wy przez te wasze pomysły do grobu mnie wpędzicie – żegnała nas zmartwiona.
-Dobra mamo, nie mamy już 15 lat. Trzymaj się do usłyszenia na Skype jutro wieczorem jak się uda. – dałyśmy buziaka na pożegnanie i poszłyśmy do samochodu wujka, który odwoził nas na lotnisko do Warszawy.
Na lotnisku żadna z nas nie powiedziała więcej niż „Cześć”, „tędy…”, „szybciej, bo się spóźnimy”, „to chyba tutaj”. Czułam, że coś mi stoi na żołądku, chociaż od wczoraj nic nie przełknęłam. Gdy zajęłyśmy miejsca na lotnisku, to odbyłam krótką rozmowę z Panem Bogiem o następującej treści: „Panie Boże spełniasz moje największe marzenie więc nawet jeśli zginę w katastrofie tego samolotu, to odejdę szczęśliwa, że w ogóle miało się to wszystko wydarzyć, ale jeśli przeżyję, to będę nieziemsko szczęśliwa i wdzięczna za ten piękny dar, jaki od Ciebie i od SM dostaję. Amen.”
-Nie wiem co ze sobą zrobić…- marudzi Urumi – Zasnąć nie mogę, laptop się rozładował, ehhh… .szlag mnie trafi chyba.
-Urumi… niektórzy chcą spać w tym samolocie… cicho bądź! – z wyrzutem odezwała się Baka.
-Ja też nie mogę spać, a jeszcze 6 godzin lotu… masakra…. pograjmy szeptem w państwa-miasta. – zaproponowałam.
-Oooo spoko, dobre i to – ożywiła się Urumi.
- Nie dadzą pospać… gram z wami w takim razie – zbudziła się Baka, która siedziała z nami na potrójnym miejscu w samolocie.
I tak zleciał nam lot, na bzdetnych grach i bezsensownym gadaniu o niczym, bo nikt nie poruszył nawet tematu Korei, jakbyśmy nie wierzyły w to, że właśnie tam zmierzamy, że za kilka godzin będziemy oddychać koreańskim powietrzem.
Na lotnisku przywitał nas znów Jin Sa Woo, niestety tym razem nie bardzo docierało do nas, to co mówił, bo byłyśmy zbyt oszołomione tym, co się dzieje wokół i musiał nam kilka razy powtarzać najprostsze polecenie typu „Tędy drogie panie”. Jin Sa Woo zawiózł nas do naszych tymczasowych „kwater”. Były to śliczne mieszkanka 3 i 2 osobowe. Zamieszkałam z Tsukuszem i z Urumi. Pokoje były umeblowane w nowoczesnym stylu, wszystko wyglądało na drogie, aż strach było dotknąć czegokolwiek. W swojej sypialni miałam spore łóżko, szafę biurko, wielkie lustro i toaletkę, a widok z okna skierowany był na piękny park, pełen Koreańczyków. Mimo, że ciągle byłam w szoku i nie wierzyłam, że tu jestem, to rozpakowałam się i poszłam wziąć prysznic. Nazajutrz miałyśmy spotkanie z menadżerem Kwangiem, a za tydzień losowanie do programu, czyli także pierwsze spotkanie z TVXQ. Po południu wybrałyśmy się na spacer do parku. Był to niewielki park, na środku, którego znajdowała się piękna mała fontanna. Wszystko jednak było w nim takie idealne, drzewka równo poprzycinane, kwiaty równo posadzone, nawet rosły w jednakowym tempie. No i największy plus tego parku – Koreańczycy.
- Mi się ciągle wydaje to wszystko pięknym snem…
-Tak Sinn… z którego nikt z nas nie chce się obudzić – dokończyłam.
-Swoją drogą, nie ciekawi was do czyjej drużyny traficie? – zaczęła Genki.
-Ja bym chciała do Jae – stwierdziła Sinn.
- A ja do kogokolwiek – odpowiedziała Tsukusz.
- Ja do Junsu, byłoby zabawnie – wypowiedziała się Mimi.
-Kurde, po co tutaj jeszcze te dwie z Hiszpanii i Francji… przeszkadzają tylko… - walnęła Urumi.
- Widziałaś jakie one są brzydkie, przestań… żadna konkurencja. – powiedziała Genki.
- Co wy gadacie, one są bardzo miłe, rozmawiałam z nimi na lotnisku. – powiedziała Lusia.
- W każdym razie za tydzień losowanie… pamiętajcie, że oprócz tego, że poznamy naszych biasów, to będziemy rywalkami hehe – powiedziałam szyderczym uśmiechem.
- Dobra dziewczyny, spacer jest super przyjemny, ale nie spałam od jakichś 20 godzin… padam… chodźmy może wyspać się przed jutrem. – zaproponowała padnięta Baka.
-Racja, w sumie już 19 można się położyć, jeszcze do rodziców zadzwońmy i w kimę. – potwierdziła Urumi.
Przyszedł kolejny piękny, słoneczny dzień w Seulu. Byłam na nogach już od 5 rano i piłam poranną, koreańską kawę, siedząc na fotelu i patrząc w okno, jak przebudza się nasze eleganckie osiedle. Menadżer Kwang wyposażył nasze pokoje w lodówkę i szafki pełne koreańskich przysmaków. Wszystko smakowało wyśmienicie.
Już o 6:30 zapukała do naszych drzwi Sinn, otworzyłam jej i weszła po cichu, gdyż Tsukusz i Urumi jeszcze spały.
-Saku, mogę wbić się do ciebie na kawę… dziewczyny jeszcze śpią, a ja nie mogę zebrać myśli. – ze spuszczoną głową zaczęła Sinn.
-Pewnie chodź, ja nie śpię od 5 rano, zrobię ci kawę i przy okazji sobie drugą. – zaproponowałam.
-Saku… ja nie wierzę… to jest zbyt piękne wiesz… poza tym boję się… nie wiem co on o mnie pomyśli… chyba nie jestem gotowa na spotkanie z nim… nie czuję się piękna… godna patrzenia na niego chociażby – zaczęła Sinn ze łzami w oczach.
-Natychmiast przestań! Jesteś młoda i śliczna, poza tym miła i dobra. Zawsze starasz się wszystko zrobić jak najlepiej. My to widzimy i chłopaki też to zauważą. Wszystkie jesteście świetne, zobaczysz, że będą dumni ze swoich Cassies. Przecież za nic by nas tam nie wzięli. Sama pomyśl… - uspokajałam ją..
- Obyś miała rację. Ja po prostu strasznie się denerwuję, nie wiem jak to będzie, czy dam radę…- ciągnęła Sinn.
- Sinn… tyle przeszkód pokonałaś, jesteś u szczytu góry Fuji-san… .i co? Chcesz teraz zejść powrotem? A może stanąć w miejscu? Pomyśl! Wszystkie w tym jesteśmy z tobą. Damy radę, nie zawiedziemy ich i siebie. Ja tez się denerwuję, ale trzeba iść dalej odważnie, szczególnie, ze jesteśmy aż tutaj. – uśmiechnęłam się, wzięłam jej głowę w dłonie i skierowałam na widok za oknem. – Widzisz to? To Seul Sinn, Seul! A my nie patrzymy już na niego przez pryzmat ekranu w TV tylko przez szybę w oknie. – po tych słowach Sinn uspokoiła się, uśmiechnęła i zaczęła pić smaczną, aromatyczną, koreańską kawę, ciągle patrząc razem ze mną na ulice Seulu.
* * *
- Witam w Seulu, mam nadzieję, że wszystko wam się podoba, jeśli czegoś potrzebujecie to dzwońcie do Jin Sa Woo. – zaczął menadżer Kwang – Za 6 dni odbędzie się losowanie. Chciałem, żebyście dzisiaj tu przybyły, ponieważ muszę wam przekazać kilka informacji. Po pierwsze daję wam te oto katalogi. – położył nam na stół po 5 katalogów bardzo znanych firm koreańskich produkujących odzież. – na końcu macie formularze, które musicie wypełnić. Możecie zamówić tyle ubrań, ile chcecie. Ważne, żeby służyły wam przez te 50 dni, także nie oszczędzajcie, zamawiajcie, co tylko się wam podoba. Wszystko jest sponsorowane przez te firmy, specjalnie dla programu. TVXQ też zamawia ciuchy z tych firm do programu. Zróbcie to dziś, żeby mogli przesłać wam je jak najszybciej do przymiarki.
Patrzyłyśmy na siebie, nie wierząc w to co słyszymy. Za kilka dni włożymy na siebie najmodniejsze ciuchy w Azji i wystąpimy w nich w telewizji.
- Ponad to będziecie jeździć od jutra do najlepszych stylistów i gabinetów kosmetycznych w Seulu, zadbamy o to, żebyście poczuły się w tym programie jak księżniczki. SM i TVXQ zależy na tym, żeby Cassies czuły, że dbamy o nie. – kolejne słowa menadżera Kwanga sprawiały, że euforia w naszych sercach ciągle rosła. – Teraz kolejna sprawa. Nie chcemy by wasze pierwsze spotkanie z TVXQ odbyło się na deskach studio, w którym będzie odbywało się losowanie. Dlatego, też zorganizowaliśmy wam karaoke z TVXQ. Odbędzie się ono w czwartek wieczorem. Wynajęliśmy wam salę, w prestiżowym klubie karaoke. Zjecie tam kolację z waszymi idolami, a potem zorganizujecie sobie karaoke, żebyście mogli zbliżyć się do siebie, poznać. – zauważyłam tylko, że Sinn zamarła…. Lusia nerwowo stukała palcem w palec pod stołem, a Urumi przybrała kamienny wyraz twarzy, tylko kącik ust jej drżał. Menadżer Kwang patrzył na nas z nadzieją na jakiś odzew więc szybko wybrnęłam z tej napiętej sytuacji.
- Dziękujemy panie Kwang. Damy z siebie wszystko. Postaramy się ze wszystkich sił was nie zawieść.
Dni mijały bardzo szybko. Dostałyśmy mnóstwo ubrań więc każdego dnia stroiłyśmy się i robiłyśmy zdjęcia. Nie zaniedbywałyśmy też forum Segin, codziennie pisałyśmy wspólnie sprawozdanie ze spędzonego wspólnie dnia i wrzucałyśmy zdjęcia. Forum bardzo odżyło po naszym wyjeździe, pewnie za sprawą powrotu TV5XQ. Dziewczyny były bardzo szczęśliwe, że weźmiemy udział w programie. Mają nadzieje, na koncert w Polsce. Jeszcze kilka miesięcy temu na forum było koło 250 osób, teraz jest ponad 600 i wielu się udziela. Sinn jest bardzo zadowolona, my również.
Nieubłagalnie nadszedł czwartek. Od rana się cała trzęsłam. Mimo, że miałam świetną fryzurę, odżywioną skórę i wybielone zęby, to nadal czułam się mało atrakcyjna. Wszystkie rozpoczęłyśmy czwartkową gorączkę czyli przebieranie w ciuchach, wymyślanie fryzur i makijaży. Przed południem przyszły wynajęte przez menadżera Kwanga stylistki i same zaczęły robić z nas boginie. O 14 odbył się wywiad z każdą z nas, w którym miałyśmy opowiedzieć o wrażeniach przed spotkaniem i ogólnie o sobie, o pobycie w Korei i takie tam. Kolejny wywiad ma się odbyć jutro po spotkaniu. Wreszcie o 17 przyjechał po nas samochód i pojechałyśmy w umówione miejsce.
Weszłyśmy do pięknego klubu karaoke i menadżer Kwang i Jin Sa Woo zaprowadzili nas do Sali, w której będziemy przez następne kilka godzin przebywać z TVXQ. Usiadłyśmy na wielkiej, półokrągłej, skórzanej kanapie. Przed nami znajdował się stół, a po drugiej stronie druga kanapa, na której usiadł menadżer i Jin Sa Woo, a obok nich miało za chwilę zasiąść całe TVXQ we własnej, pięknej osobie. Czułam, że już nie mam żołądka… wszystko skurczyło się w środku, było mi zimno i cała się trzęsłam. Zastanawiałam się czy widać te zdenerwowanie po mnie, na szczęście miałam trwały makijaż. Menadżer starał się rozluźnić atmosferę i nawiązać jakąś rozmowę, ale nikt go nie słuchał więc zrezygnował po kilku nieudanych próbach. W końcu po kilku minutach spóźnienia do Sali wszedł Song Jong Ki, który wpuścił do sali TVXQ. Wstałyśmy wszystkie… pierwszy wszedł Yunho. Wyglądał…. tak, że nie potrafię tego nawet opisać. Miał na sobie ciemne spodnie dżinsowe, sportowe, czarne obuwie, niebiesko-białą koszulę w kratkę, a na niej ciemną marynarkę. Zabijał swoim uśmiechem i spojrzeniem. Miałam wrażenie, że zapadam się pod ziemię, był zaledwie kilka metrów ode mnie i szedł w moją stronę. Stałam z brzegu więc przywitał się najpierw ze mną. Ujął moją dłoń i powiedział.
-Jestem Jung Yunho, bardzo miło mi was dzisiaj tutaj gościć, postaram się abyście spędziły czas jak najlepiej. – głos mu drżał, nie wiem czemu, czy on też się stresował? Pewnie chciał wypaść jak najlepiej. Zebrałam resztki odwagi i odpowiedziałam, patrząc prosto w jego błyszczące oczy.
-Jestem Sakura, bardzo się cieszę, że doszło w końcu do tego spotkania, długo na to czekałyśmy. – Yunho uśmiechnął się do mnie, długo trzymał moją dłoń i patrzył na moją twarz. Było mi strasznie głupio, ale czułam się szczęśliwa jak nigdy dotąd. Atmosferę przerwał Junsu, który wepchał się, żeby się ze mną przywitać. Yunho przeszedł do stojącej obok mnie Urumi i zaczął się z nią witać. Gdy już wszyscy się ze sobą ciepło przywitali, TVXQ zasiedli na swoich miejscach. Menadżer Kwang zaczął swoje przemówienie.
- Moi drodzy, zostawimy was samych i zajmiemy się przygotowaniami do sobotniego losowania. Wy dzisiaj bawcie się dobrze, mam nadzieję, że wszyscy będziecie zadowoleni. Menadżer, Sa Woo i Jong Ki wyszli, a my zostałyśmy sam na sam z TVXQ.
- Ja proponuję napić się soju na rozluźnienie atmosfery – zaproponował Jae po czym kelner przyniósł każdemu po małej szklaneczce i butelce tradycyjnego koreańskiego alkoholu. – Drink należy mieszać z tym płynem – Jae zrobił drinka i podał dla Baki siedzącej naprzeciw niego. – Spróbuj. – Baka wzięła łyk drika. – I jak ci smakuje?- zapytał Jae.
- Dziękuję, bardzo dobre. – odpowiedziała zarumieniona Baka.
Jae od początku zachowywał się bardzo naturalnie. Był bezpośredni, ale przy tym bardzo miły. Podtrzymywał dobrą atmosferę, starał się, żebyśmy czuły się jak najbardziej komfortowo. Przy tym wyglądał olśniewająco. Widać było, że powrót zespołu mu służył. Przytył kilka kilogramów, miał ładną, gładką cerę, znów zarysowywały mu się mięśnie na ciasnej koszulce. Wyglądał po prostu zdrowo, był uśmiechnięty i spokojny. Junsu miał świetną fryzurę, pofarbował włosy na lekka marchewkę i zapuścił nieco. W rzeczywistości wyglądał naprawdę olśniewająco. Widać było, że dba o wygląd, miał wspaniale zarysowane mięśnie, widać je było wyraźnie, bo miał t-shirt z krótkim rękawem. Junsu cały czas żartował i zadawał nam zabawne pytania. Starali się mówić do nas po angielsku, powiedzieli, że od kilku miesięcy uczęszczają na intensywny kurs. Szło im nieźle. Zdziwiona byłam znajomością tego języka Yunho i Changmina, wydaje mi się, że oni już od dawna się go uczyli.
Yoochun jak zawsze wyglądał jakby dopiero co wyszedł z okładki jakiejś gazety. Miał nienaganną fryzurę, marynarkę z kapturem, grafitową koszulę i obcisłe spodnie. Stopy zdobiły mu błyszczące, czarne pantofle. Kiedy się do nas odzywał, to słychać było tylko westchnienie ze wszystkich stron. Czasem dziewczyny tak zabawnie reagowały na ich słowa, czy pytania, że chłopaki wybuchali lekkim śmiechem.
Co do Changmina. Wygląda milion razy piękniej niż na zdjęciach. Ten człowiek nie ma na twarzy najmniejszej niedoskonałości. Ponad to jest bardzo wysoki, bez wątpienia ma koło 190 cm wzrostu. Ubrany był skromnie, miał na sobie czarne spodnie, białe obuwie sportowe i jasny t-shirt.
Atmosfera rozluźniła się kiedy Junsu włączył karaoke. Na początku żadna z nas nie chciała śpiewać, ale Junsu wyciągnął na siłę dziewczynę z Hiszpanii i wszystko się zaczęło. Zaczęliśmy śmiać się i żartować. Wszystko się zmieniło, to byli ludzie, świetni faceci. Nie było czego się bać. Traktowali nas jak równych sobie, nie wymądrzali się ani nie wywyższali. Junsu w pewnym momencie wziął Genki na „barana” i zaczął biegać z nią na plecach i śpiewać „Hug”. Atmosfera była świetna, wszyscy doskonale się bawili. Nikt nie chciał stamtąd wychodzić.
Późnym wieczorem, gdy byliśmy już wyczerpani śpiewaniem karaoke, ściszyliśmy muzykę i zaczęliśmy rozmawiać o programie.
- Po jutrze będziemy losować, ciekawe na jakie drużyny się podzielimy – zaczął Junsu.
- Nie ważne, czuję, że będziemy się świetnie razem bawić. – powiedział Yunho.
- Mamy wspaniałe Cassies, jestem szczęśliwy. – Jae był już bardzo pijany, miał uroczy uśmiech na twarzy. Siedział między Baką i Sinn i obejmował je. A raczej trzymał się ich, bo wyglądał, jakby miał zaraz upaść.
Yunho co jakiś czas zerkał w moją stronę, a ja unikałam tego spojrzenia, strasznie mnie krępowało. Nie wiedziałam co o tym myśleć, a może mi się tylko wydawało, że zerka. W każdym razie wszyscy zgodnie stwierdzili, że Jae powinien położyć się do łóżka. Zeszliśmy więc do naszych samochodów, pożegnaliśmy i rozjechaliśmy do domów. To już mi się nie zdawało… Yunho podszedł do mnie, podał mi rękę, spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział.
- Do zobaczenia w sobotę, czekam z niecierpliwością. – ostatnie słowa wypowiedział szeptem, do mojego ucha.
Słowa Yunho dźwięczały mi w uszach do ostatnich minut przed rozpoczęciem programu. Zaraz dowiem się z kim będę w zespole, dla kogo będę się starać, a z kim rywalizować. A jeśli będę musiała rywalizować z nim? Czy będę miała sumienie, by to zrobić?
Posadzili nas na wysokich krzesłach, naprzeciwko nas siedziało TVXQ. Wszędzie wokół świeciło jasne światło i było mnóstwo kamer. Przyczepili nam do ubrania mikrofony i kazali zachowywać się naturalnie. Ale jak? Kiedy gapią się na ciebie tysiące…
Song Jong Ki zaczął program. Najpierw przekazał kilka informacji na temat programu. Każda z nas się przedstawiła i powiedziała wyuczoną kwestię po koreańsku.
-Przejdźmy teraz do losowania drużyn. – powiedział Jong Ki – jako pierwszy będzie losował lider zespołu Jong Yunho.
Yunho podszedł do szklanej kuli, stojącej na środku. Znajdowały się tam małe piłeczki z naszymi imionami. Yunho wylosował pierwszą i pokazał do kamery „Genki”. Rozległy się brawa. Genki wstała i podeszła by usiąść na krześle przeznaczonym dla członków drużyny Yunho. Serce mi biło bardzo mocno, zaciskałam kciuki, modliłam się, by wylosował kule z moim imieniem. Zamknęłam oczy i czekałam. „Sakura” powiedział głośno Yunho. Moje imię pojawiło się na wielkiej elektronicznej tablicy przy nazwisku Yunho. Byłam w jego drużynie. Promieniowałam szczęściem, poszłam usiąść koło niego, a on przywitał mnie czarującym uśmiechem.
-Mamy już pierwszą drużynę. Kapitan Yunho, i dwie Cassies Genki i Sakura. Prosimy o losowanie kolejnego członka TVXQ , Changmina.
Changmin najpierw wylosował „Julię”, która z uśmiechem na twarzy usiadła obok niego, drugą Cassies z drużyny Changmina była „Mimi”.
- Po mojej prawej stronie siedzą już dwie drużyny, które od poniedziałku będą ze sobą rywalizować o cenne nagrody. Proszę teraz Yoochuna o wylosowanie Cassies do swojej drużyny. – powiedział Jong Ki.
Yoochun podszedł do kuli i wylosował pierwsze imię, była to „Urumi”. Widać było, że jest zadowolona, wstała i poszła usiąść koło Yoochuna. Kolejną osobą z jego drużyny była „Tsukushi”.
- Tym sposobem mamy już trzy drużyny. Wszyscy szczęśliwi? – zapytał nas Jong Ki.
-Taaak – odpowiedzieliśmy chórem.
- W takim razie Kim Jaejoong wylosuje osoby do przedostatniej drużyny. – Jae spojrzał znacząco na Bakę i Sinn. Wyglądał jakby miał nadzieję, że właśnie je wylosuje. I tak rzeczywiście się stało. Baka i Sinn z gracją zasiadły obok Jae.
- W takim razie trzecią drużynę będą tworzyć Jusnu, Azzel i Lusia. Brawa. – z widowni rozległy się gorące brawa. My również klaskaliśmy. Wszystko było jasne. Od poniedziałku będę starać się by dać z siebie wszystko dla Yunho. Czy podołam?

piątek, 21 października 2011

Marzenia się spełniają część II

II W Paryżu

-Ale wielkie te lotnisko…jak my stąd wyjdziemy? – powiedziała Baka, gdy wyszłyśmy z Sali, w której jakiś gruby, gburowaty Francuz sprawdzał nam dokumenty. To co się przed nami ukazało, to ogromny hol, tysiące spieszących się ludzi, mnóstwo knajp i sklepów, tablic informacyjnych i rzeczy , których nazwać niestety nie potrafię.
- Faktycznie można się tu zgubić, to już nie jest nasze małe, biedne lotnisko na Okęciu, które jeszcze dwie godziny temu wcale nie wydawało mi się małe. – stwierdziłam.
- Ktoś miał po nas wyjść nie? – Zapytała Sinn
-Taak, lepiej stójmy w miejscu i czekajmy na tego kogoś azjatyckiego. – doradziła Genki.
Nie minęło pięć minut, jak stanął przed nami wysoki Koreańczyk w garniturze i przepięknych, czarnych, wypolerowanych lakierkach. Na moje oko miał jakieś 35 lat, zero siwizny, ale drobne zmarszczki w okolicach oczu zdradziły wiek. Mimo tego był bardzo przystojny i mówił biegle po angielsku.
- Drogie panie nazywam się Jin Sa Woo, zapraszam do samochodu. Pojadą panie najpierw do hotelu, by się odświeżyć i przebrać. Następnie przyjedzie po was samochód, który zabierze was na miejsce spotkania z menadżerem Kwangiem. – mówił jeszcze coś, że cieszy się, że nas poznał i takie tam, a przed hotelem dał każdej z nas swoją wizytówkę, poinformował o godzinie spotkania i odjechał.
Gdy weszłyśmy do swoich apartamentów to zrozumiałam, że to wszystko albo mi się śni, albo jest to najprawdziwsza prawda i jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Każdy apartament był dwuosobowy. Składał się z dwóch sypialni z ogromnym łóżkiem, przy każdej mieściła się okazała łazienka oraz z salonu, na środku którego stała ogromna, skórzana kanapa. Z okna widać było wieżę Eiffla.
- O kurde…nie oszczędzają na nas. – powiedziała Tsukusz, która dzieliła ze mną apartament.
- Taaa…teraz mnie kurde zastanawia tylko, co to za propozycja za tyle kasy…. – powiedziałam z przerażeniem w głosie.
Nie myśląc długo o konsekwencjach weszłam do ogromnej wanny, by się odświeżyć i zrelaksować. Gdy wyszłam w salonie czekała na mnie suknia wieczorowa od Armaniego. Tsukusz była już w swoją ubrana i układała sobie włosy. Gdy skończyłyśmy się szykować wybrałyśmy się na obchód po pokojach dziewczyn. Sinn jeszcze męczyła się z włosami, a Rumi nakładała makijaż, reszta była gotowa i razem czekałyśmy na transport.
- Co to w ogóle ma być? Sukienki…drogi hotel…nie sądzicie, że to dziwne? – spytała Genki.
- Nie wiem, ale podoba mi się to – stwierdziła Urumi – A co tam, zobacz jakie drogie kosmetyki nam dali, wszystko koreańskie, masakra.
- A jak oni chcą nas porwać do burdelu… - powiedziała przerażona Lusia.
- Chyba jakiegoś ekskluzywnego skoro tyle na nas wydają, tak to ja mogę. – zażartowała Urumi.
Nagle przyszedł portier i oznajmił, że czeka na nas pojazd. Pełne wątpliwości zeszłyśmy na dół, wsiadłyśmy w wielką limuzynę i pojechałyśmy, by uzyskać w końcu odpowiedzi na nasze pytania.
Weszłyśmy do wielkiej, eleganckiej restauracji. Przywitał nas znajomy już nam Jin Sa Woo, który zaprowadził nas do wynajętej, oddzielnej Sali i posadził przy dużym, prostokątnym stole, przysłoniętym kremowym jedwabnym obrusem.
- Ale mam tremę – powiedziała Sinn.
- Sakura ty gadasz. – rozkazała Urumi.
- Co ja? Nara! – odpowiedziałam
- Ty gadasz i już! Ty nas w to wplątałaś – ciągnęła Urumi – to teraz kontynu…
- A co źle ci? Ja nie gadam i już! – powiedziałam wkurzona.
- No weź, no! Najlepiej gadasz po angielsku. – brnęła dalej Urumi.
- Tak, proszę cię każda z was nie gorzej mówi – odpowiedziałam.
- No Saku proszę, chociaż zacznij potem jakoś się rozkręci. – poprosiła Sinn.
- Ehh….dobra, ale tylko zacznę, potem macie się włączyć! – powiedziałam.
Niestety to co ukazało się przed nami, sprawiło, że zatkało nie tylko nas, ale i dziewczyny z Francji i Hiszpanii, które też przybyły na to spotkanie. Do Sali wszedł menadżer Kang, młody, olśniewająco-piękny Koreańczyk: wysoki, z modną fryzurą i nieziemsko-boską twarzą. A z nim nie kto inny jak Song Joong Ki!!! Poczułam jakby spadła na mnie jakaś łaska Boża, lecz mowę mi odjęło, nie mogłam poruszyć żadną kończyną. Nie wyobrażam sobie co w tym momencie czuła Tsukusz, której bóstwo właśnie stało trzy metry od niej i usiadło twarzą w twarz z nią. Skubani uśmiechali się do nas jakby nie zdawali sobie sprawy z tego, co przeżywamy w tym momencie. Od razu taki cios…bez ostrzeżenia… to bolało, sparaliżowało nas. Po chwili nasunęło mi się pytanie, co Song Joong Ki robi z menadżerem pracującym dla SM?
-Witam serdecznie. Nazywam się Kim Kwang Gyu, a to jest Song Joong Ki, którego obecność tutaj wyjaśnię później. Jestem pracownikiem firmy SM i współpracuję z zespołem TVXQ od 3 lat. Jestem specjalistą od załatwiania spraw organizacyjnych. Wyjaśnię dzisiaj na czym polega nasz nowy projekt, dowiedzą się panie także, co nowego u waszych idoli. Najpierw jednak zapraszam na posiłek i wino dla rozluźnienia atmosfery.
Menager Kwang klasnął w dłonie i w mgnieniu oka stół został syto zastawiony w przeróżne dania i chyba ze 30 rodzajów wina. Nie czekałam długo od razu sięgnęłam po trunek. Dziewczyny nieśmiało nakładały sobie na talerz potrawy, a za to Joong Ki i menadżer zajadali się nie zważając na resztę. Dużo nie zjadłam, ale wypiłam trzy kieliszki wina, a także przysunęłam bliżej siebie 2 butelki czerwonego, francuskiego wina, którego ani nazwy, ani smaku nie pamiętam.
- Zacznę od informacji, do której proponuję wypić dobrego szampana. – po tych słowach w naszych dłoniach pojawiły się kieliszki napełnione jasno-złotym płynem.
- Wiadomość ta jest następująca. Otóż zespół TVXQ po długich zmaganiach znów się połączył.
Zaczęłyśmy krzyczeć z radości, przytulać się i płakać. Menadżer chyba spodziewał się takiej reakcji, bo tylko uśmiechał się i spoglądał znacząco na Joong Kiego.
- Za TVXQ drogie Cassies!!!
Gdy już emocje opadły i kieliszki były puste, menadżer kontynuował.
- Chcemy zorganizować im come back jakiego jeszcze nie było. Odbędzie się światowe tourne, ale przedtem wykonamy zupełnie inny projekt. Projekt, który sprawi, że fani znów ich pokochają, ale ze zdwojoną siłą, a ponad to zobaczą, że to tylko ludzie, którzy mogą popełniać błędy, poznają ich serca i dusze, cechy dobre i złe. Projekt polega na tym, że TVXQ zostanie zamknięte na 50 dni w ogromnej willi na wyspie Jeju razem z dziesięcioma Cassies – czyli wami. Startujemy 1 lipca. – dał nam chwilę na przyjęcie tego do wiadomości.
‘Co…my…z TVXQ…zamknięte….na 50 dni…?!?!?!’ Spojrzałam na dziewczyny, które wyglądały jakby się przesłyszały. Zachowałyśmy resztki rozsądku i słuchałyśmy dalej.
- W trakcie trwania programu będziecie wykonywać różne zadania. Zostaniecie podzieleni na pięć grup i będziecie ze sobą rywalizować o różne nagrody. Każdej grupie będzie przewodniczył jeden członek TVXQ, który wylosuje sobie po dwie cassies. W ciągu miesiąca musicie przekazać nam jak najwięcej informacji na swój temat, karty zdrowia i inne zawarte w umowie dokumenty. Musimy bowiem mieć wszystko na uwadze tworząc ten program. Jeśli chodzi o Joong Kiego to będzie on prowadził ten program, stąd jego obecność dzisiaj tutaj. Czekam teraz na pytania od was.
Spotkanie przebiegło do końca spokojnie. Nic więcej nas nie obchodziło od tej pory…tylko fakt, że za trochę ponad miesiąc naprawdę poznamy TVXQ i będziemy z nimi mieszkać przez 50 dni. To było jak sen…z którego żadna z nas nie chciałaby się nigdy już obudzić.

Marzenia się spełniają

I Początek

Tyle lat na to czekałam, traciłam już nadzieję. Żyłam, a raczej wegetowałam w tym kraju. Lata mijały, a ja nadal tu tkwiłam. Żyjąc nadziejami na doświadczenie chociaż namiastki tego, co niektórzy mają na co dzień – życie w Korei.
Pewnego majowego dnia, gdy szukałam kolejnego newsa do tłumaczenia na forum Sesinu, natknęłam się na ciekawą informację od SM.

„Organizujemy casting dla fanów popu w Europie. Zwycięzcy castingu wezmą udział w koreańskim programie i wystąpią u boku największych gwiazd SM. Wystarczy, że napiszesz dlaczego kochasz kpop, wyślesz swoje zdjęcie i kilka słów o sobie. Najciekawsze zgłoszenia pojadą z nami do Korei.”

Informację przeczytałam dokładnie kilka razy, nie wierzyłam w to, co czytam. W głowie od razu narodził się genialny pomysł. ‘Mamy nagrany film z wakacji, którego wciąż nie wysłałyśmy!’ Dziewczyny z forum nie wykazały zainteresowania dla informacji od SM, nie wierzyły, że coś takiego może się udać. Postanowiłam więc, że wyślę sama nasze zgłoszenie i nasz filmik z wakacji, może coś z tego będzie.
Kilka dni później otrzymałam paczkę z Korei. Ręce trzęsły mi się niesamowicie, gdy ją wzięłam do ręki. Jeszcze przez jakiś czas nie mogłam jej otworzyć, bałam się tego co tam będzie. Paczka była opakowana w elegancki karton, ze znaczkiem SM. Wiedziałam, że to dobry znak. Poszłam do kuchni, w lodówce była butelka wódki Żołądkowej gorzkiej, nie cierpię jej, ale teraz wszystko będzie dobre, wzięłam szklankę, nalałam do połowy i wypiłam na raz, zagryzłam jabłkiem i wróciłam do pokoju. Paczka wciąż leżała na moim łóżku, piękna i lśniąca, jakby nigdy nie miała styczności z żadną firmą kurierską. Zmobilizowałam się w końcu do otwarcia. Rozpakowałam delikatnie, w obawie przed uszkodzeniem zawartości, przy pomocy małego nożyka. W środku była płyta oraz plik papierów w języku angielskim. Szybko ją odtworzyłam. Na początku pokazał się jakiś człowiek, Koreańczyk, który mówił po angielsku, ale pod spodem były polskie napisy. ‘Pełen profesjonalizm’ – pomyślałam. Informuje o tym, kogo wybrali do programu, widzę fotki uczestników i nie wierzę własnym oczom. Wybrali:
-członek forum Segin Tsukushi
-członek forum Segin Bakanishi
-członek forum Segin Sinnyeom
- członek forum Segin Sakura
- członek forum Segin Rumi
-członek forum Segin Mimi
-członek forum Segin Genki
-członek forum Segin Lusia
Potem była jeszcze osoba z francuskiego forum Azzel i z hiszpańskiego Julia. Czyli 10 osób.
‘Dali nam szansę!! Nam w końcu!!’
Zapraszają nas na spotkanie organizacyjne do Paryża (znów Paryż, ale opłacają lot, zakwaterowanie i wyżywienie, dostajemy też kieszonkowe 200 euro).
Teraz pytanie – Jak powiedzieć dziewczynom? Co, napiszę na forum: Hej jedziemy do Paryża, bo wybrali nas do programu z gwiazdami popu? – wezmą mnie za psychiczną. Żadna nawet nie zgłosiła się tam, bo myślały, że nic z tego nie będzie. Wiem! Namówię je na spotkanie i powiem, że mam prezenty, to przyjadą, a kit tam opłacę im nawet dojazd jak będę marudzić.
Spotkanie zorganizowałam w Warszawie. Zarezerwowałam stolik w fajnym pubie i kupiłam butelkę najdroższego szampana. Była ze mną Rumi i Tsukusz, które patrzyły na mnie jak na nienormalną i zadawały dziwne pytania czy ‘Jestem w ciąży’ bądź ‘Czy wygrałam milion w totolotka’.
Gdy już wszystkie siedziałyśmy przy stoliku, zamówiłam nam po mocnym drinku i kazałam wypić jednym łykiem.
- No mów wreszcie!!!!! – krzyknęła Tsukusz.
-chciałam wam coś pokazać – wyjęłam laptopa i pokazałam film z informacją od SM.
Przez pierwsze 10 minut słychać było tylko klikanie w klawiaturę w celu przewinięcia filmiku do początku i obejrzenia go po raz miliardny. Potem lanie alkoholu do szklanek i połykanie go z zaskakującą szybkością. Lusia chyba leżała pod stołem z otwartymi ustami, a Sinn wstała, wyszła na zewnątrz i zaczęła krzyczeć coś po koreańsku, Musiałam za nią wybiec, żeby nikt przypadkiem nie wezwał policji i wracając na miejsce przeprosiłam kelnerów i gości. Po jakimś czasie sytuacja zmieniła się na moją niekorzyść, bo pijane towarzystwo zaczęło mnie całować, przytulać i dziękować. Potem nastąpił etap pytań i twierdzeń.
-Widzicie, wiedziałam, że kiedyś los się do nas uśmiechnie! – powiedziała Baka.
- Tak! A ciekawe kto będzie w tym Paryżu co? – zagadnęła Mimi.
- Może Yunho hi,hi! – szczerzyła się Rumi.
- Ta jasne, pewnie jakiegoś ciecia wyślą z SM – sprowadziła nas na ziemię Genki.
- Ale jedziemy tam!!!! Potem Korea jaaaaaaaa!!!! Może tam spotkamy DBSK!!! – krzyczała Sinn.
- Kurde kogokolwiek…. – odezwała się spod stołu Lusia, która ciągle pozostawała w głębokim szoku.
- Lusia mówię ci, czuję, że to coś z DBSK!!! Czemu wzięliby nas? Przecież robiłyśmy spotkanie dla DBSK i nasze forum jest o DBSK więc inaczej być nie może – stwierdziła Sinn.
- To prawda, też tak myślę. Sprawdzałam pozostałe dziewczyny. To członkinie dużych forów hiszpańskiego i francuskiego też o DBSK – powiedziałam.
- Nieźle…ja umrę….nie no nie wierzę. Wypijmy tego szampana, bo nie mogę z nerwów. Za miesiąc ten wyjazd…akurat na wakacje, hymmm dobrze!! – rozgadała się Urumi.
- W każdym razie dziewczyny proponuję przez miesiąc podszkolić trochę koreański na własną rękę no i zrobić się na bóstwo – zaproponowała Sinn.
- Dziewczyny!! Hwaiting!! – rozległo się stukanie o siebie kieliszków z szampanem.
-Jedziemy do Paryża!!!!!!!!

Marmurowa biel +18

UWAGA TEMATYKA YAOI!!!!!!!


Początek

Ta historia będzie bardzo różna od tych, które znacie. Opiszę ludzi, o których macie pojęcie zupełnie odbiegające od prawdy. Wszystko, co do tej pory wydawało Wam się rzeczywistością tutaj zostanie zanegowane. Chociaż przeżyjecie wielki szok, nie będzie się on równał nawet w małym stopniu tym wszystkim zaskoczeniom, których doświadczyłem ja. To jak się tu znalazłem… nadal nie potrafię znaleźć odpowiedzi na niektóre pytania i wiem, że większość z nich pozostanie bez odpowiedzi już na zawsze. Jednak wnioski, do których doszedłem są niepodważalne – świat jest groteską, jeśli istnieje ktoś, kto stworzył to wszystko, to teraz nieźle się bawi patrząc na ten cyrk. Ja w tym cyrku jestem jednym z głównych klaunów. Wokół mnie jest szeroka publiczność, która zachwyca się moimi dennymi sztuczkami, a w mojej głowie tysiące myśli, które nigdy nie połączą się w całość. Najgorsze jest to, że nikt nie jest w stanie mi pomóc, jestem sam, sam w wielkim namiocie niekończącego się cyrku i moim jedynym zadaniem jest przetrwać…
Wróćmy jednak do początku. Jak Wam się podoba taki obraz? Młody, pełny entuzjazmu nastolatek, który robi wszystko, żeby spełnić swoje marzenie. Marzeniem tym jest śpiewanie dla szerokiej publiczności. Jest piękny, młody i ma talent więc idzie na casting z nadzieją, że jego marzenie się spełni. Dostaje się do zespołu DBSK znacie to prawda? Wiecie jak jego losy potoczyły się dalej. Zdobywa przyjaciół, życie nabiera tempa, czasem zastraszającego tempa, ale jest szczęśliwy, bo robi to o czym marzył. Dlaczego więc nawet, gdy ludzie osiągną już to czego pragnęli, zawsze chcą więcej? To jedno z pytań, które pozostanie bez odpowiedzi. Zapragnąłem tego ja, zapragnął tego Yunho. Tak, Yunho… moja największa ludzka miłość i jednocześnie największe rozczarowanie jakiego doznałem w całym moim pierwszym i drugim życiu. Nie będę teraz poruszał tego tematu, miałem mówić o „Początku”. Otóż mieliśmy wszystko: niewyobrażalną sławę, piękne kobiety, uwielbienie fanów, byliśmy bogami. Straciliśmy to przez naszą zachłanność, a zaczęło się od Yunho.
Pewnego deszczowego wieczoru, który był pierwszym wolnym wieczorem od jakichś 3 miesięcy ostrej pracy, siedzieliśmy z Yunho w jakiejś niewielkiej kawiarence stylizowanej na starożytny Rzym czy Grecję. Całość pomieszczenia wypełniała idealna biel, a kelnerki przebrane były w szaty bogini Afrodyty. Siedzieliśmy przy białym marmurowym stoliku, na białych zimnych, marmurowych krzesłach i piliśmy białą kawę z dodatkiem mleka oraz bitej śmietany, o nazwie „Biała dama”. Generalnie wszystko wokół mnie było białe. Pamiętam tą kawiarnie doskonale ponieważ już nigdy później nic nie było tak białe w moim życiu. Czy Yunho celowo mnie tam zabrał, czy już wtedy wiedział, że będę tak naiwny i głupi, że zrobię wszystko z miłości do niego oraz z zachłanności ogarniającej mój rozum? Na te pytania też nie dostałem odpowiedzi.
Yunho był bardzo spokojny, ciągle się uśmiechał, żartował, to były piękne chwile,
- Jaejoong pamiętasz jak Junsu wczoraj pomylił się i założył jeden but swój i jeden Yoochuna? – powiedział Yunho wypluwając część „Białej damy” na biały obrus leżący na marmurowym stoliku.
- Ahahaha, tak. Junsu potrafi rozbawić towarzystwo jak nikt.
- Jaejoong, ja mam jedno marzenie. – Yunho nagle spoważniał i popatrzył mi prosto w oczy. – Chciałbym tylko, żebyśmy już zawsze byli razem. Ty i ja. I z nami reszta TVXQ. Dla tej idei jestem w stanie zrobić wszystko. Rozmiesz? Wszystko.
- Wiem, zawsze to mówisz. Yunho, ja wiem jak bardzo zależy Ci na TVXQ, wiem…
- Czy w takim razie pójdziesz za mną Jaejoong? Czy jesteś w stanie zaufać mi i iść za mną drogą, którą Ci wskażę?
-Yunho, przecież wiesz…
-Nie Jaejoong, ta droga nie będzie droga łatwą. Doświadczymy rzeczy, o których istnieniu nie mieliśmy do tej pory pojęcia.
-Yunho o czym Ty mówisz…piłes?
-Jaejoong…ja chcę tylko wiedzieć, czy pójdziesz ze mną? – zobaczyłem w oczach Yunho coś, czego nie widziałem nigdy dotąd, był to strach pomieszany z podekscytowaniem i pasją. Odpowiedź mogłem dać tyko jedną.
-Yunho…wiesz, że pójdę z Tobą nawet do piekła. – Wypowiadając te słowa, nie zdawałem sobie sprawy, że tam dokąd zmierzaliśmy było gorzej niż w piekle.
Po zakończeniu tej dziwnej rozmowy Yunho znów się rozweselił, żartował, trzymał mnie za rękę i patrzył tymi błyszczącymi oczami prosto na mnie, od czego całe moje ciało przeszywały dreszcze. Wypiliśmy „Białą Damę”, Yunho zapłacił rachunek i wyszliśmy, rzucając jeszcze na koniec zabójczo-dziarski uśmiech bogów z TVXQ’ biegającym po kawiarni Afrodytom. Pogoda się poprawiła, jeszcze trochę mżyło, ale nałożyliśmy kaptury i lekkim krokiem udaliśmy się do postoju taksówek. Wsiedliśmy w czarne BMW i pojechaliśmy do mojego apartamentu. Chociaż w głowie ciągle miałem urywki tej dziwnej rozmowy, nie mogłem się w nie zagłębić w ramionach ukochanej osoby. Tej nocy kompletnie poddałem się Yunho.
Kiedy weszliśmy do mieszkania Yunho od razu wyjął z lodówki ramen, które przygotowałem wcześniej, wiedząc, że wieczorem będę miał ukochanego gościa. Oprócz ramen przygotowałem też polędwiczki drobiowe w miodzie oraz sałatkę ze świeżych warzyw, a na deser ciasto z jabłkami i suszonymi śliwkami. Yunho ustawił wszystko na stole w jadalni, ja przyniosłem białe wino i rozpoczęliśmy ucztę. Potem usiedliśmy na mojej wielkiej sofie i rozpijając Jacka Daniels’a rozmawialiśmy o różnych błahych sprawach, dotyczących występów, nowych klipów itd. Ten wieczór bez wątpienie był jednym z najprzyjemniejszych wieczorów jakie spędziłem z Yunho, było w nim jednak także cos innego, coś co różniło go od pozostałych. Odnajdywałem w jego zachowaniu coś nienaturalnego, coś sztucznego i miałem rację.
- Jaejoong, wiesz, że jesteś osobą, którą kocham najbardziej. – powiedział to z taką lekkością, a ja zakrztusiłem się Whiskey, którą akurat przełykałem w momencie gdy wypowiadał te słowa.
- No wiesz Yunho, takie słowa…po pijanemu.
- Jaejoong kocham Cię i powiem Ci to kiedy chcesz, słyszysz? – odwrócił się do mnie, ujął mnie za rękę, mocno przytulił obie nasze dłonie do swojej piersi i spojrzał mi głęboko w oczy. Nigdy wcześniej tak na mnie nie patrzył. Czułem bicie jego serca, niemal słyszałem jego puls na skroniach. Był coraz bliżej, nie opierałem się. Po chwili poczułem jego gorące, pełne usta na swoich. Odpłynąłem, byłem w niebie…wycofałem się na chwilę, wstałem, dałem mu znak by także wstał, wziąłem go za rękę i pociągnąłem za sobą. Po chwili znaleźliśmy się w ciemnym pomieszczeniu, gdzie mieściła się moja sypialnia. Staliśmy naprzeciwko siebie, Yunho uśmiechał się do mnie i czule pieścił dłonią moją twarz, włosy, szyję. Podszedłem do niego i zacząłem całować go po karku, czułem, że sprawiam mu przyjemność, że serce biło mu coraz szybciej. Jego dłonie wędrowały po moich pośladkach, Yunho ściskał je z rozkoszy, a ja wędrowałem językiem po jego szyi i obojczykach. Długo rozkoszowaliśmy się tą chwilą, nie chciałem niczego przyśpieszać, Yunho także. W oczach mojej miłości widziałem, że rozkoszuje się tą chwilą, że chce więcej.
Po chwili Yunho powoli się wycofał i zaczął rozpinać mi koszulę, po czym zdjął tez swoją górna część odzienia. Nie mogłem się nacieszyć tym widokiem. Mimo, że widziałem już nie raz umięśnioną klatkę Yunho, to tej nocy wiedziałem, że należała tylko do mnie. Podszedłem więc bliżej i zacząłem całować go i pieścić po wszystkich, idealnie widocznych mięśniach. Yunho w tym czasie delikatnie głaskał mnie po włosach i jęczał z rozkoszy. Po kilku minutach podniósł moją głowę i pocałował mnie tak głęboko, że nie mogłem złapać oddechu. Czułem w ustach jego giętki, słodki język, jego zęby delikatnie drażniły moje wargi, nasze ręce wędrowały po intymnych miejscach. To była rozkosz jakiej nie doznałem nigdy przedtem. Yunho rozpiął mi spodnie, potem pozwolił mi bym zrobił to samo, pozbawiłem go także bielizny, ująłem za dłoń i posadziłem na łóżku. Leżąc kolo niego pieściłem dłonią jego członka i patrzyłem w jego oczy, które wyrażały wielką rozkosz. Mimika jego twarzy sprawiała mi ogromną satysfakcję, wiedziałem, że jest mu dobrze więc stopniowo przyspieszałem ruchy dłoni jednocześnie muskając językiem jego szyję, uszy i usta. Yunho sięgnął dłonią mojego członka i także zaczął sprawiać mi rozkosz. Na przemian obdarowywaliśmy się pocałunkami, pieściliśmy szyję, klatkę oraz członki. Po chwili Yunho położył się na mnie i zaczął całować całe moje ciało, najpierw szyję, po czym zjechał do klatki piersiowej i niżej, niżej…wtedy zacząłem wydawać z siebie dźwięki, wywołane ogarniającą moje ciało ekstazą. Yunho tak idealnie pieścił mojego członka, świat przestał istnieć, liczyła sie tylko ta chwila. Yunho wargi na przemian wolno i szybko pieściły mojego członka, to była największa rozkosz jaką mogłem sobie wyobrazić, ledwo powstrzymałem szczytowanie, szybko usiadłem ująłem jego twarz i pocałowałem, Yunho wiedział, że już po mnie, uśmiechnął się po czym ujął mojego członka w dłoń i pozwolił mi dojść. W momencie gdy szczytowałem Yunho patrzył czule w moje oczy i uśmiechał się lekko. Widziałem, że podobało mu się dawanie mi takiej rozkoszy. Po wszystkim przytulił mnie mocno, położył się za mną i zaczął delikatnie gryźć w ucho. To znów przyprawiło mnie o dreszcze. Yunho zaczął całować mój kark, plecy i pieścić moje pośladki po czym delikatnie we mnie wszedł. Bałem się tego, ale w tym momencie wiedziałem, że nie było czego. Yunho był bardzo delikatny, czuły, a ja cieszyłem się, że mogłem mu sprawić przyjemność. Był gorący, seksownie dyszał mi do ucha, co strasznie mnie pobudziło. Mój członek był znów twardy i gotowy. Yunho wyczuł to i zaczął go pieścić dłonią bardzo zdecydowanymi ruchami. Czułem, że jest mu równie dobrze jak mi. Jego członek dawał rozkosz i jemu i mnie. Słyszałem w lewym uchu seksowne jęki mojego ukochanego, wszystko to sprawiło, że byłem znów gotów do szczytowania. Po chwili wybuchłem, a Yunho nadal pieścił delikatnie mojego członka. Wszedł we mnie jeszcze kilka razy, po czym poczułem, że jego członek robi się coraz większy i twardszy, wiedziałem, że jest blisko. Odgłosy rozkoszy jaką przeżywał były coraz bardziej intensywne. Ja nie pozostałem bierny, sięgnąłem lewą ręką z tyłu jego biodra i szybkimi ruchami przyciągałem do siebie, teraz Yunho już prawie krzyczał z rozkoszy, ja także. Gdy skończył mocno go przytuliłem, spojrzałem w oczy i powiedziałem „Yunho ja zawsze Cię kochałem i będę kochał bez względu na wszystko”. On uśmiechnął się tylko i zasnęliśmy objęci, z uśmiechem na twarzy.
To co przytrafiło mi się tej nocy było rajem, po którym miało nastąpić piekło. Bowiem od dnia następnego przyjemności, które przeżywałem jako człowiek, nie przynosiły mi już żadnej satysfakcji.

czwartek, 20 października 2011

Moc Czerwonego Oceanu



Pierwszy post musi być wprowadzający, ehm.. Więc...
Pochodzimy z Segin - taka gwiazda, znajdująca się gdzieś daleko, daleko we wszechświecie. Razem z czterema innymi tworzy pewną konstelację, zwaną 'Cassiopeią'. Cassiopeia istnieje także na Ziemi. To piękny Czerwony Ocean, występujący w miejscach, w których pojawiają się TV5XQ, oraz zalewający nasze fanowskie serca.
Do tej pory nasze ficki mogliście znaleźć jedynie na fanklubowym forum TVXQ&JYJ - Segin.
Postanowiłyśmy się rozwinąć i pokazać je światu... Mamy nadzieję, że spodobają się Wam i będziecie nas często odwiedzać ;)

Dziękuję za uwagę.