piątek, 21 października 2011

Marzenia się spełniają część II

II W Paryżu

-Ale wielkie te lotnisko…jak my stąd wyjdziemy? – powiedziała Baka, gdy wyszłyśmy z Sali, w której jakiś gruby, gburowaty Francuz sprawdzał nam dokumenty. To co się przed nami ukazało, to ogromny hol, tysiące spieszących się ludzi, mnóstwo knajp i sklepów, tablic informacyjnych i rzeczy , których nazwać niestety nie potrafię.
- Faktycznie można się tu zgubić, to już nie jest nasze małe, biedne lotnisko na Okęciu, które jeszcze dwie godziny temu wcale nie wydawało mi się małe. – stwierdziłam.
- Ktoś miał po nas wyjść nie? – Zapytała Sinn
-Taak, lepiej stójmy w miejscu i czekajmy na tego kogoś azjatyckiego. – doradziła Genki.
Nie minęło pięć minut, jak stanął przed nami wysoki Koreańczyk w garniturze i przepięknych, czarnych, wypolerowanych lakierkach. Na moje oko miał jakieś 35 lat, zero siwizny, ale drobne zmarszczki w okolicach oczu zdradziły wiek. Mimo tego był bardzo przystojny i mówił biegle po angielsku.
- Drogie panie nazywam się Jin Sa Woo, zapraszam do samochodu. Pojadą panie najpierw do hotelu, by się odświeżyć i przebrać. Następnie przyjedzie po was samochód, który zabierze was na miejsce spotkania z menadżerem Kwangiem. – mówił jeszcze coś, że cieszy się, że nas poznał i takie tam, a przed hotelem dał każdej z nas swoją wizytówkę, poinformował o godzinie spotkania i odjechał.
Gdy weszłyśmy do swoich apartamentów to zrozumiałam, że to wszystko albo mi się śni, albo jest to najprawdziwsza prawda i jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Każdy apartament był dwuosobowy. Składał się z dwóch sypialni z ogromnym łóżkiem, przy każdej mieściła się okazała łazienka oraz z salonu, na środku którego stała ogromna, skórzana kanapa. Z okna widać było wieżę Eiffla.
- O kurde…nie oszczędzają na nas. – powiedziała Tsukusz, która dzieliła ze mną apartament.
- Taaa…teraz mnie kurde zastanawia tylko, co to za propozycja za tyle kasy…. – powiedziałam z przerażeniem w głosie.
Nie myśląc długo o konsekwencjach weszłam do ogromnej wanny, by się odświeżyć i zrelaksować. Gdy wyszłam w salonie czekała na mnie suknia wieczorowa od Armaniego. Tsukusz była już w swoją ubrana i układała sobie włosy. Gdy skończyłyśmy się szykować wybrałyśmy się na obchód po pokojach dziewczyn. Sinn jeszcze męczyła się z włosami, a Rumi nakładała makijaż, reszta była gotowa i razem czekałyśmy na transport.
- Co to w ogóle ma być? Sukienki…drogi hotel…nie sądzicie, że to dziwne? – spytała Genki.
- Nie wiem, ale podoba mi się to – stwierdziła Urumi – A co tam, zobacz jakie drogie kosmetyki nam dali, wszystko koreańskie, masakra.
- A jak oni chcą nas porwać do burdelu… - powiedziała przerażona Lusia.
- Chyba jakiegoś ekskluzywnego skoro tyle na nas wydają, tak to ja mogę. – zażartowała Urumi.
Nagle przyszedł portier i oznajmił, że czeka na nas pojazd. Pełne wątpliwości zeszłyśmy na dół, wsiadłyśmy w wielką limuzynę i pojechałyśmy, by uzyskać w końcu odpowiedzi na nasze pytania.
Weszłyśmy do wielkiej, eleganckiej restauracji. Przywitał nas znajomy już nam Jin Sa Woo, który zaprowadził nas do wynajętej, oddzielnej Sali i posadził przy dużym, prostokątnym stole, przysłoniętym kremowym jedwabnym obrusem.
- Ale mam tremę – powiedziała Sinn.
- Sakura ty gadasz. – rozkazała Urumi.
- Co ja? Nara! – odpowiedziałam
- Ty gadasz i już! Ty nas w to wplątałaś – ciągnęła Urumi – to teraz kontynu…
- A co źle ci? Ja nie gadam i już! – powiedziałam wkurzona.
- No weź, no! Najlepiej gadasz po angielsku. – brnęła dalej Urumi.
- Tak, proszę cię każda z was nie gorzej mówi – odpowiedziałam.
- No Saku proszę, chociaż zacznij potem jakoś się rozkręci. – poprosiła Sinn.
- Ehh….dobra, ale tylko zacznę, potem macie się włączyć! – powiedziałam.
Niestety to co ukazało się przed nami, sprawiło, że zatkało nie tylko nas, ale i dziewczyny z Francji i Hiszpanii, które też przybyły na to spotkanie. Do Sali wszedł menadżer Kang, młody, olśniewająco-piękny Koreańczyk: wysoki, z modną fryzurą i nieziemsko-boską twarzą. A z nim nie kto inny jak Song Joong Ki!!! Poczułam jakby spadła na mnie jakaś łaska Boża, lecz mowę mi odjęło, nie mogłam poruszyć żadną kończyną. Nie wyobrażam sobie co w tym momencie czuła Tsukusz, której bóstwo właśnie stało trzy metry od niej i usiadło twarzą w twarz z nią. Skubani uśmiechali się do nas jakby nie zdawali sobie sprawy z tego, co przeżywamy w tym momencie. Od razu taki cios…bez ostrzeżenia… to bolało, sparaliżowało nas. Po chwili nasunęło mi się pytanie, co Song Joong Ki robi z menadżerem pracującym dla SM?
-Witam serdecznie. Nazywam się Kim Kwang Gyu, a to jest Song Joong Ki, którego obecność tutaj wyjaśnię później. Jestem pracownikiem firmy SM i współpracuję z zespołem TVXQ od 3 lat. Jestem specjalistą od załatwiania spraw organizacyjnych. Wyjaśnię dzisiaj na czym polega nasz nowy projekt, dowiedzą się panie także, co nowego u waszych idoli. Najpierw jednak zapraszam na posiłek i wino dla rozluźnienia atmosfery.
Menager Kwang klasnął w dłonie i w mgnieniu oka stół został syto zastawiony w przeróżne dania i chyba ze 30 rodzajów wina. Nie czekałam długo od razu sięgnęłam po trunek. Dziewczyny nieśmiało nakładały sobie na talerz potrawy, a za to Joong Ki i menadżer zajadali się nie zważając na resztę. Dużo nie zjadłam, ale wypiłam trzy kieliszki wina, a także przysunęłam bliżej siebie 2 butelki czerwonego, francuskiego wina, którego ani nazwy, ani smaku nie pamiętam.
- Zacznę od informacji, do której proponuję wypić dobrego szampana. – po tych słowach w naszych dłoniach pojawiły się kieliszki napełnione jasno-złotym płynem.
- Wiadomość ta jest następująca. Otóż zespół TVXQ po długich zmaganiach znów się połączył.
Zaczęłyśmy krzyczeć z radości, przytulać się i płakać. Menadżer chyba spodziewał się takiej reakcji, bo tylko uśmiechał się i spoglądał znacząco na Joong Kiego.
- Za TVXQ drogie Cassies!!!
Gdy już emocje opadły i kieliszki były puste, menadżer kontynuował.
- Chcemy zorganizować im come back jakiego jeszcze nie było. Odbędzie się światowe tourne, ale przedtem wykonamy zupełnie inny projekt. Projekt, który sprawi, że fani znów ich pokochają, ale ze zdwojoną siłą, a ponad to zobaczą, że to tylko ludzie, którzy mogą popełniać błędy, poznają ich serca i dusze, cechy dobre i złe. Projekt polega na tym, że TVXQ zostanie zamknięte na 50 dni w ogromnej willi na wyspie Jeju razem z dziesięcioma Cassies – czyli wami. Startujemy 1 lipca. – dał nam chwilę na przyjęcie tego do wiadomości.
‘Co…my…z TVXQ…zamknięte….na 50 dni…?!?!?!’ Spojrzałam na dziewczyny, które wyglądały jakby się przesłyszały. Zachowałyśmy resztki rozsądku i słuchałyśmy dalej.
- W trakcie trwania programu będziecie wykonywać różne zadania. Zostaniecie podzieleni na pięć grup i będziecie ze sobą rywalizować o różne nagrody. Każdej grupie będzie przewodniczył jeden członek TVXQ, który wylosuje sobie po dwie cassies. W ciągu miesiąca musicie przekazać nam jak najwięcej informacji na swój temat, karty zdrowia i inne zawarte w umowie dokumenty. Musimy bowiem mieć wszystko na uwadze tworząc ten program. Jeśli chodzi o Joong Kiego to będzie on prowadził ten program, stąd jego obecność dzisiaj tutaj. Czekam teraz na pytania od was.
Spotkanie przebiegło do końca spokojnie. Nic więcej nas nie obchodziło od tej pory…tylko fakt, że za trochę ponad miesiąc naprawdę poznamy TVXQ i będziemy z nimi mieszkać przez 50 dni. To było jak sen…z którego żadna z nas nie chciałaby się nigdy już obudzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz