środa, 30 listopada 2011

Marzenia się spełniają część VII

WYNIKI

Nazajutrz obudziłam się wcześnie rano i poszłam na werandę by wypić kawę. Rozmyślałam o tym, co zdarzyło się w nocy. Dlaczego Jae i Yunho są w konflikcie? Pocałunek z Yunho… Myśli krążyły mi w głowie. Chciałam znaleźć sposób by miedzy nimi było dobrze. Nie wiedziałam też co myśleć o jego uczuciach do mnie. Teraz mnie lubi, a po programie… Co będzie jak to wszystko się skończy? Boję się tego. Zostały tylko trzy tygodnie i czar pryśnie… My wrócimy do Polski, a oni na scenę. Dlatego chcę kłaść się spać bardzo późno i wstaję bardzo wcześnie, bo chcę by te dni były jak najdłuższe.
- O dzień dobry, co tak sama siedzisz? – przerwał moje rozmyślania Junsu, który przysiadł się do mnie z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach.
- Wiesz oppa… nie chcę by to się skończyło – powiedziałam.
- Wiem co czujesz. tu jest tak beztrosko, a na zewnątrz będziemy musieli znów zderzyć się z rzeczywistością. Jeśli jednak myślisz, że o was zapomnimy, że Yunho o tobie zapomni to jesteś w błędzie – zapewniał mnie.
- Dziękuję za te słowa, jednak… czuję taką niepewność, nie tylko jeśli chodzi o Yunho, ale o was… o Dong Bang Shin Ki… co będzie dalej, co z Yunho i Jae. To wszystko jest takie skomplikowane – mówiłam dalej.
- Wiem, dla mnie też, ale ja zawsze staram się znaleźć dobre strony we wszystkim. Zobaczysz, że i między nimi się ułoży. Wiele razy już się kłócili i szarpali. Szkoda tylko, że musicie na to patrzeć, że wszyscy przed telewizorami muszą na to patrzeć – Junsu westchnął.
- O! Hej, też sobie kawkę popijacie na werandzie? – spytała Urumi, która też przyszła wypić kawę na świeżym powietrzu.
- Jak tam Yoochun? Śpi jeszcze? – zapytał Junsu.
- Co? Ja nie wiem, skąd mam wiedzieć niby? Co ja mam go w dowodzie? – zmieszała się Urumi.
- Dobra, dobra. Widziałem jak wczoraj między wami iskrzyło. Było buzi, buzi? – żartował Junsu.
- Oppa! Przestań! Nic nie było, my się tylko przyjaźnimy – Urumi była już cała czerwona na twarzy.
- No, no zapewne Urumi. Dobra wybaczcie, ale idę popływać z Yunho. Do zobaczenia – powiedziałam i udałam się do budynku A, gdzie umówiłam się z Yunho na naukę nurkowania.
Dzień minął w dziwnej ciszy. Przez cały dzień nie widziałam nigdzie Jae. Sinn i Baka spędzały czas na grze na konsoli razem z GD i Junsu. Reszta porozchodziła się po posesji. To był ostatni dzień pobytu Big Bangów u nas. Jakoś dziwnie cichy. Genki zniknęła gdzieś z Topem, nie dziwię się, zbliżyli się do siebie bardzo, a on jutro odchodził z programu. Widziałam, że przygotowywali coś w kuchni więc pewnie urządzili sobie cichą randkę. Ja spędziłam pół dnia z Yunho na basenie, a potem graliśmy w jengę. Widziałam, że był smutny, chociaż udawał przy mnie. Nie pytałam jednak już o nic, cieszyłam się jego obecnością.
Wieczorem poszliśmy na spacer. Było już dość ciemno i gwiazdy pięknie świeciły nam nad głowami. Yunho złapał mnie za rękę.
- Piękna noc się zapowiada – powiedział.
- Tak, lato w Korei jest bardzo ciepłe. Nie było jeszcze deszczu odkąd tu jesteśmy – ciągnęłam temat.
- Jeśli chodzi o wczoraj to… - zaczął Yunho.
- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać to nie musimy – przerwałam mu.
Nagle Yunho przestał patrzeć na mnie, zainteresowała go postać siedząca pod wielkim dębem. Wydawał on jakieś dziwne jęki, chyba coś nucił. Podeszliśmy więc bliżej. Ową postacią był pijany Jae. Kiwał się, prawie już śpiąc i trzymał w ręku butelkę whiskey.
- Jae? Dobrze się czujesz? – zapytałam. Yunho stał krok za mną i przyglądał się tej scenie z obrzydzeniem.
- Chodźmy stąd… zostaw tego palanta – powiedział.
- Co? Ja? Taaaaak wyśmienicie! Jak może się czuć największy palant na świecie? Straciłem przyjaciela i dziewczynę i co? Powiedz jak mam się czuć? – powiedział i wziął łyk alkoholu.
- Co ty wyprawiasz znowu idioto? - Yunho kucnął przy nim i zabrał mu butelkę.
- Zostaw mnie! – krzyknął Jae i przewrócił się na ziemię, próbując wyrwać butelkę z rąk Yunho.
- Żałosny widok – powiedział Yunho po czym wziął Jae na „barana” i zaniósł do sypialni.
Weszliśmy do pokoju Jae, Yunho położył go na łóżko, zdjął mu buty i skarpety i obrócił go na bok. Ja przykryłam go kocem.
- Idź, ja z nim posiedzę – powiedział Yunho.
- Mogę zostać… - odpowiedziałam.
- Nie trzeba, już późno, idź spać – mówił to z wielką powagą więc postanowiłam nie upierać się.
Yunho usiadł na krzesło, stojące obok łóżka, siedział tak przy zapalonej lampce i patrzył się na Jae. Ten miał podkrążone oczu od płaczu i czerwone policzki. Jego usta były suche i popękane, a włosy potargane. Ten widok sprawił, że Yunho spłynęła łza po policzku.
- Jae… co ty wyprawiasz. Dlaczego tak się zachowujesz? – szepnął Yunho po czym zupełnie się rozpłakał, kładąc głowę na łóżko Jae.
Jae obudziło słońce padające mu na twarz przez nie zasłonięte okno. Bolała go głowa, a gdy rozejrzał się po pokoju i zobaczył śpiącego na krześle Yunho, coś się w nim zatrzęsło. Spuścił głowę, zacisnął oczy i pogłaskał po głowie przyjaciela. Było mu strasznie głupio. W głowie przerzucały mu się rożne obrazy z wczorajszego wieczoru. Zacisnął pięści ze zdenerwowania.
Po chwili Yunho podniósł głowę i spojrzał na skacowanego Jae.
- Yunho… ja… - zaczął Jae.
- Nic nie mów. Zostałem, bo bałem się, że coś ci się stanie w nocy, byłeś bardzo pijany. Teraz wychodzę, nie wyspałem się – przerwał mu , po czym wstał i udał się w stronę drzwi.
- Yunho! Dziękuję i przepraszam! – powiedział głośno Jae. Jednak Yunho nie obejrzał się nawet w jego stronę.
Spotkałam go idącego korytarzem. Niosłam tacę z owocami dla Jae i lemoniadę na kaca.
- O! Byłeś u niego całą noc? – zapytałam zdziwiona.
- Tak… jakoś zasnąłem i… A ty komu to niesiesz? Temu pijakowi? – zapytał ze złością na twarzy.
- Pomyślałam, że… może się źle czuć, a wszyscy go tak traktują więc… - odpowiedziałam.
- Zasłużył na to – powiedział Yunho i poszedł dalej korytarzem.
Weszłam do pokoju Jae, ten siedział na łóżku i patrzył się w okno.
- Cześć. Emmm… przyniosłam ci coś na kaca… zjedz i napij się tego – postawiłam tacę na szafce przy jego łóżku.
- Co? A dziękuję – odpowiedział i patrzył dalej w okno.
- Tak.. to ja już pójdę – odwróciłam się w stronę drzwi. Nagle Jae chwycił mnie za dłoń.
- Zaczekaj! Posłuchaj… ty jesteś blisko z Yunho… powiedz czy on… czy… on jest nieszczęśliwy? Czy on przeze mnie cierpi? – zapytał.
- Nie wiem co się między wami wydarzyło, ale staram się by nie cierpiał – odpowiedziałam.
- Rozumiem… Cieszę się, że ma kogoś bliskiego. Dziękuję – Jae puścił moją dłoń i sięgnął po lemoniadę, która wypił jednym łykiem.
Skinęłam mu głową i wyszłam. Zastanawiałam się o co w tym wszystkim chodzi, ale nie umiałam wymyślić sensownego wyjaśnienia.
W drodze powrotnej spotkałam Junsu, TOPa i GD, którzy wynosili z salonu krzesła.
- Oppa co wy robicie? – zapytałam.
- Jak co? Dzisiaj wyniki, musimy zanieść krzesła bo Big Bang nie mają gdzie siedzieć – odpowiedział Junsu.
- Aha, no tak… przez to wszystko zapomniałam – odpowiedziałam.
Do wieczora nie widziałam Yunho, jakby zapadł się pod ziemię. Spotkałam go dopiero, gdy wychodziłam do budynku A na wyniki.
- Nie widziałam cię przez cały dzień… jesteś zły? – zapytałam.
- Nie jestem. Musiałem po prostu pobyć sam, przepraszam – wytłumaczył się.
- Nie masz za co… tylko trochę się o ciebie martwiłam – powiedziałam nieśmiało.
- Naprawdę? Jestem więc szczęściarzem – uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Znów był sobą, cieszyło mnie to.
Wszyscy siedzieli już na swoich miejscach i czekali, aż na ekranie pojawi się Joong Ki. Usiedliśmy obok drużyny Junsu. Jae i Yunho udawali, że się nie zauważyli.
Punkt dwudziesta na wielkim ekranie pojawił się nasz prowadzący.
- Witajcie!! Widzę, że jesteście w świetnych humorach po trzydniowym urlopie. Yunho? Jae? Wszystko w porządku? – zapytał.
- Ta… jakby mogło być inaczej – odpowiedział z udawanym śmiechem Jae.
- Dzisiaj poznacie wyniki głosowania publiczności. W studio program trwa już od godziny. Za waszymi plecami odbyło się głosowanie na ulubione postaci w programie. Program trwa już prawie trzy tygodnie więc każda postać zdobyła już swoich fanów i anty fanów. Pewnie jesteście ciekawi jak publiczność odbiera was w tym programie więc by wam to ułatwić zapytaliśmy ich o to osobiście. Zobaczcie sami co z tego wynikło.
Na tablicy pokazały się trzy dziewczyny i Joong Ki. Wszyscy stali w jakimś Centrum Handlowym.
- Powiedz jaka jest twoja ulubiona postać męska w programie? – zapytał pierwszą z dziewcząt.
- Yoochun! Kocham go! – pisnęła.
- A kto jest na ostatnim miejscu? – zapytał.
- Kocham całe DBSK! – odparła dziewczyna.
- A którą najbardziej lubisz z Cassies? – spytał.
- Genki! – odparła dziewczyna.
- Dobrze, a wy dziewczyny? – zwrócił się do pozostałych dwóch.
- Ja lubię najbardziej Yunho i Saku. Tworzą świetną parę – powiedziała dziewczyna stojąca w środku.
- A ja lubię Junsu i Bake – odparła ostatnia.
Po chwili sceneria zmieniła się. Teraz Joong Ki był na plaży w seksownym podkoszulku i zadawał pytania napotkanym kobietom.
- Powiedz co sądzisz o tworzących się parach w naszym programie? – zapytał przechodzącą Koreankę.
- Nie lubię Urumi! Zabiera mi Yoochuna, nie wybaczę jej tego. Tak się wdzięczy do niego, aish!!! – odpowiedziała
- Co sądzisz o stosunkach Jaejoonga i Yunho? – spytał innej już kobiety.
- Myślę, że Yunho ma o coś żal do Jae. Nie wiem o co chodzi, ale chciałabym, żeby się pogodzili – odpowiedziała z troską.
- Kto jest waszym ulubieńcem? – zapytał grupkę dziewczyn stojących na molo.
- Lubię Tsukuszi, jest taka słodka i śmieszna, ale denerwuje mnie Urumi i Sakura bo podrywają Yunho i Yoochuna – powiedziała jedna.
- A ja uważam, że to dobrze. Lubię je i widać, że chłopaki są z nimi szczęśliwi, kibicuję im – odpowiedziała druga.
- Tak, ja też je lubię, są miłe i inteligentne, opiekują się nimi. Także dziewczyny, hwaiting! – powiedziała następna.
- Mi jest szkoda Sinn, tak lubi Jae, a on jest jakiś dziwny… mam nadzieję, że mu przejdzie niedługo – powiedziała kolejna.
Na ekran wrócił Joong Ki.
- I jak wam się podobają wypowiedzi waszych fanów? Podam wam teraz wyniki rankingu.

1. Ulubiona postać męska: Yochun – 28%
2. Ulubiona postać kobieca: Genki – 26%
3. Ulubiona para – Genki i TOP 40% głosów

- Tak przedstawiają się wyniki głosowania. Genki i Yoochun otrzymują nagrodę indywidualną w postaci laptopa marki Samsung, na wyłączność w programie. Genki i TOP otrzymują wycieczkę do SPA na wyspie Jeju po zakończeniu programu.
- Waaaaaaaaaaa, ale super!! Genki… tylko my dwoje i Jeju!! Wykupię dłuższą wycieczkę – powiedział TOP i pocałował Genki w policzek.
- Widzisz Yoochun fani cię kochają, gratuluję – powiedziała Urumi i podała mu dłoń by pogratulować. Yoochun ominął dłoń i objął ją z całej siły ze szczęścia.
- Teraz przejdziemy do wyników głosowania na Mini dramę – powiedział prowadzący.
Zapanowała cisza. Uspokoiła się już nawet krzycząca ze szczęścia Genki. TOP objął ją ramieniem i oboje wsłuchiwali się w słowa Joong Kiego, który miał podać wyniki głosowania smsowego.
- Piąte miejsce i 15% głosów publiczności zajmuje drama przygotowana przez drużynę… - zapadło chwilowe milczenie – Yunho!
Yunho nie był zawiedziony, uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie. Ja też nie czułam się z tym źle. Praca innych podobała mi się o wiele bardziej od naszej. TOP i Genki nie zwrócili na to większej uwagi, byli zajęci sobą.
- Czwarte miejsce i 17 % głosów publiczności otrzymała drużyna… - ponownie zapadło milczenie – Changmina!
Changmin uśmiechnął się. Widać było, że emocje z niego spłynęły.
- Changmin jednak byłeś niewiarygodny jako brzydal – zaśmiał się Junsu.
- Cicho słuchajmy dalej – powiedziała Urumi.
- Trzecie miejsce i 20% głosów publiczności dostała drużyna… Jaejoonga!!
Sinn uśmiechnęła się i spojrzała na Jae, który skinął na nią głową z lekkim uśmiechem.
- Zwycięzcą programu jest…. – wszyscy trzymali kciuki i nerwowo się kiwali – drużyna… - Joong Ki specjalnie budował napięcie – JUNSU!!!!!! Zdobili 23% głosów publiczności!!
- Aaaaa!!!!! - krzyczał Junsu z radości!! – jesteśmy najlepsi!! Lusia!!! Wygraliśmy!!!
- Gratuluję zwycięzcom konkursu – na ekranie pojawił się Siwon, który był twórcą zadania – Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście. Brawo Junsu!
- Dzięki stary!! Bawiliśmy się świetnie. Wygraliśmy!!! Wygraliśmy!!!- śpiewał z radości Junsu.
Faktycznie ich drama coś w sobie miała. W pewnym momencie była przerażająca. Mieli dobry pomysł i ludziom się to spodobało.
- Nagrodą dla waszej drużyny jest wyjście do kina na wybrany przez was film. Wyjście odbędzie się jutro rano więc macie kilka godzin na podjęcie decyzji – poinformował prowadzący.
- Oooo! Ale świetna nagroda. Gratuluję Junsu – poklepał go Yunho.
- Jestem wzruszony. Dziękuję wszystkim za oddanie głosów – powiedział ze łzami w oczach.
- A teraz odpocznijcie przed jutrzejszym dniem. Dowiecie się bowiem, jaka będzie konkurencja na nadchodzący tydzień. Pozdrawiam i do usłyszenia – i ponownie zniknął z ekranu nasz prowadzący.



***
Tamten wieczór był dziwny. Yunho pożegnał się ze mną od razu po zakończeniu wyników i gdzieś zniknął. Big Bang odjechali więc Genki była załamana i do później nocy płakała mi w ramię. Co może jeszcze się wydarzyć? Czy będzie lepiej? Czy gorzej?
Wszystkie te myśli krążyły mi w głowie w trakcie, gdy piłam poranną kawę na werandzie, jak co dzień. Zastanawiałam się także, jakie czeka nas zadanie. Tym razem zaczynałam mieć już dość tego programu, chciałam by wszystko toczyło się już bez udziału kamer.
- Cześć, co tak siedzisz? – przestraszył mnie Changmin.
- A wiesz… tak sobie siedzę i myślę – odparłam.
Changmin usiadł koło mnie. Trzymał w ręku jakieś herbatniki.
- Chcesz? – zapytał, a ja poczęstowałam się – Dalej zastanawiasz się co będzie?
- Właściwie to… tak – odparłam.
- Wszystko jedno… jest mi… wszystko jedno – odpowiedział Changmin.
- Jak to? Nie obchodzi cię co z wami będzie? – zapytałam zdziwiona – Jak możesz tak mówić?
- Mogę… nie wiesz jak było. Nie wiesz jaki jest Jae i pewnie nie dowiesz się tego w tym programie, bo nie chcemy o tym mówić. Dystans jednak pozostanie i nie wiń za to Yunho, osobą, którą trzeba winić jest Jae. Nic więcej ci nie powiem – Changmin wstał i poszedł bez słowa.
Zamurowało mnie. Zupełnie nie wiedziałam co o tym sądzić. Co takiego zrobił Jae? Dlaczego Changmin tak na niego naskoczył. O co w tym wszystkim chodzi.
Siedziałam na werandzie jeszcze dobrą godzinę i biłam się z myślami. Zauważyłam, że Yunho biega wokół ogrodu i podeszłam do niego, by się przywitać.
- Dzień dobry. Jak mija poranek? Jadłeś już? – zapytałam.
Yunho rozciągał się przy drzewie. Na mój widok przestał, uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Witaj. Nie jadłem jeszcze. Co powiesz na wspólne śniadanie? – zaproponował.
- Z przyjemnością, ale zjemy na świeżym powietrzu – odpowiedziałam.
Poszliśmy do kuchni i przygotowaliśmy sałatkę, kanapki i owoce. Zapakowaliśmy je do koszyka, zabraliśmy koc i udaliśmy się do ogrodu by zjeść wspólne śniadanie. Uwielbiałam takie chwile z Yunho. Bałam się, że niedługo wszystko to skończy się tak nagle, jak się zaczęło.
Poranek okazał się lepszy niż wieczór. Dołączył się do nas Yoochun i Urumi, którzy urządzili sobie poranny spacer. Yoochun mocno adorował Urumi, ale ta udawała, że tego nie dostrzega. Około 11 drużyna Junsu wybrała się do kina. To był pierwszy raz, gdy ktoś opuścił posesję. Nie zazdrościłam im jednak. Bycie tu z Yunho, było największą nagrodą w moim życiu. Gdyby wszystkie dni były tak przyjemne jak te, to byłabym najszczęśliwszą osobą na ziemi.
Po południu we czwórkę wybraliśmy się na basen, a potem do wieczora graliśmy na konsoli.
O dwudziestej usiedliśmy przed wielki ekran w budynku A, by zapoznać się z kolejnym zadaniem. Na ekranie pojawił się Joong Ki.
- Witajcie ponownie. Mam nadzieję, że nie znudziło wam się oglądanie mojej twarzy – zażartował – przedstawiam wam osobę, która przygotowała dla was kolejne zadanie.
Na ekranie pojawiła się BoA.
- Hej BoA, nie spodziewaliśmy się ciebie tutaj, mam nadzieję, ze będziesz dla nas łaskawa – odezwał się jak zwykle Junsu.
- Nie będzie źle. Do zadania dostaniecie po jednej osobie z pewnego zespołu. Czekają na was w waszych świetlicach. Na wykonanie zadania macie czas do czwartku, gdyż będą one znów oceniane przez waszych fanów, tym razem drogą internetową – poinformowała nas.
- Nieźle. Ciekawe kto tym razem do nas dołączy. Dobra mów jakie zadanie – niecierpliwił się Junsu.
- Zadanie będzie polegało na przygotowaniu profesjonalnej sesji zdjęciowej. Dostaniecie sprzęt, ale pomysł musi być oryginalny i niepowtarzalny. Mam nadzieję, że dobrze się spiszecie. Życzę dobrych wyników. Do zobaczenia – BoA zniknęła z ekranu i ponownie ujrzeliśmy naszego prowadzącego.
- Wiecie już na czym polega wasze zadanie. Macie cztery dni na przygotowanie sesji. W sobotę poznacie wyniki głosowania internautów. Bawcie się dobrze – wkurzało mnie te jego nagłe znikanie. Miałam mieszane uczucia co do tego zadania.
- To co. Bierzemy się do roboty? - powiedział Yoochun, po czym rozciągnął się tak, że specjalnie musnął Urumi po ramionach. Ta spojrzała na niego niby wrogo a on pocałował ją w ramię.
- Yoochun! Odbiło ci – oburzyła się sztucznie.
- Tak! Odbiło mi na twoim punkcie – powiedział swoim seksownym basem.
- Ha! Wiedziałem, że się lubicie – krzyknął Junsu.
- Wee… ja idę stąd – Urumi wstała. Cała była czerwona, wyglądała jakby miała zemdleć.
- Nie no coś ty, obraziłaś się? – Yoochun wybiegł za nią.
- Zabawni są co? – zapytał Yunho – My się chociaż nie kryjemy, bo ty doskonale wiesz co ja do ciebie czuję prawda?
Zatkało mnie. Powiedział to tak nagle. Nie wiedziałam co powiedzieć. Usta miała rozchylone w zdumieniu. Zauważyłam, że wszyscy wyszli już z Sali, zostaliśmy sami. Serce mi łomotało. Yunho skorzystał z tej okazji i pocałował mnie. Tym razem bardzo namiętnie. Ja objęłam jego szyję dłońmi i odwzajemniłam pocałunek. To była najpiękniejsza i najbardziej seksowna chwila w moim życiu.
Wszystko było piękne, póki nie weszliśmy do świetlicy, by zobaczyć kto dołączy do naszej drużyny. Yunho otworzył drzwi a naszym oczom ukazała się Sooyoung z SNSD.
- Witaj oppa, cześć Cassies – uśmiechnęła się słodko.
- Soo… to znaczy, że… nie… kto jest z Yoochunem ?– zapytał przerażony Yunho.
Urumi i Yoochun droczyli się całą drogę. Zgubili gdzieś Tsukushi więc postanowili czekać na nią przed świetlicą. Oparli się o ścianę. Serce Urumi łomotało. Zupełnie zapomniała o konkurencji, o tym, że ktoś miał dojść do ich drużyny. Świat przestał istnieć. Liczył się tylko Yoochun.
- Przepraszam jeśli się narzucam – zaczął Yoochun.
- Nie, tylko… ja nie wiem co… no wiesz… program… - jąkała się Urumi.
- Sądzisz, że zostawię cię po programie? Głupia – pogłaskał ją po głowie.
- Tak… tego się boję. Kiedyś czytałam, że zmieniasz kobiety jak rękawiczki więc… - ciągnęła Urumi.
- Przestań. Nigdy nie spotkałem takiej kobiety jak ty. Lubię cię, chcę z tobą przebywać i poznawać cię. Teraz i po programie – Urumi spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
Yoochun ucieszył się. Ich twarze zbliżyły się do siebie, ich wargi były coraz bliżej.
Ktoś nagle zaczął głośno bić brawo.
- Brawo. Jaka piękna scena. Zaraz się popłaczę ze wzruszenia – tą osobą była Yoona, która miała czekać na nich w ich świetlicy.
- Yoona… - powiedział zdenerwowany Yoochun.
- Cześć „Skarbie”. Jakiś ty romantyczny. Prawie zapomniałam, jak potrafisz oczarować kobietę – mówiła z ironią w głosie.
- Co ty tu robisz? Chyba nie… - przeraził się Yoochun.
- Tak, dobrze myślisz. Będę z wami w drużynie. Cieszysz się, prawda kochanie? – Yoona uwiesiła mu się na szyję – To będzie bardzo interesujący tydzień – zaśmiała się ironicznie.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Marzenia się spełniają VI

Impreza

Nie mogłam zasnąć w nocy. Myślałam o tym, kto wygra. Wszyscy tak bardzo się starali. Jutro mamy zorganizować imprezę, ale jednak ciągle mi coś nie pasuje. Ciągle dziwne myśli krążą w głowie. Zastanawia mnie dlaczego Yunho ma taki dystans do Jae. Może mi się tylko wydaje… ale takie mam wrażenie. Już nie jest tak jak kiedyś, chociaż skąd mogę wiedzieć jak było naprawdę. W każdym razie nie pokoi mnie to i nie mogłam spać. Zeszłam więc na dół do kuchni. Po drodze zerknęłam na wielki zegar, stojący w holu. Była 3:45, w domu panowała cisza. W kuchni jednak paliło się małe światło, zdziwiło mnie to. Ktoś nie spał o tej porze. Faktycznie, w kącie siedziała zakapturzona postać.
- Ekhem – chrząknęłam.
- Ooo, matko jak mnie wystraszyłaś – odwrócił się w moją stronę wystraszony Changmin.
- Co ty tu robisz o tej porze? - zapytałam.
- Mógłbym spytać o to samo. Nie mogę spać i zgłodniałem więc szukam w szafce czegoś do przegryzienia – Changmin wyjął z szafki jakieś słodycze – Zjesz?
- Chętnie… cierpię na podobną przypadłość więc poczęstuje się – odpowiedziałam i wyciągnęłam z opakowania, które trzymał, jakieś ciastko.
Changmin wziął ze sobą jeszcze kilka opakowań i wyszliśmy na taras. Już świtało, ale widać było jeszcze kilka gwiazd. Poranek był rześki, ale ciepły.
- Jakaś dziwna noc… wiesz zastanawiam się jak to będzie – powiedziałam do Changmina wcinającego ciastka.
- Z czym? - zapytał.
- Z wami, z waszym powrotem. Myślisz, że jest szansa, żebyście powstali w takim stopniu jak kiedyś? – zapytałam.
- Nie wiem – Changmin dalej zajadał się ciastkami i odpowiadał od niechcenia.
- Ty jesteś bardzo skryty – popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem – Dobrze już nie będę drążyć tego tematu, widzę, że nie masz ochoty o tym rozmawiać.
Milczeliśmy tak przez kilkanaście minut, wpatrując się w niebo i jedząc smaczne, koreańskie ciasteczka.
- Popływamy? – zapytał nagle – Nie można pozwolić by te nocne objadanie dało się we znaki.
- Chętnie, skoczę tylko po kostium kąpielowy. – odpowiedziałam.
- Za 15 minut na basenie w takim razie – powiedział i poszedł do swojego pokoju.
Czułam się dziwnie, ale chciałam pobyć w jego towarzystwie. Zastanawiałam się na tym, jaki jest. Kiedyś lubiłam ich obu, Yunho i Changmina. Nie wiedziałam jednak jacy są naprawdę, a teraz mam okazję się tego dowiedzieć, nie chcę więc zmarnować takiej okazji.
Pobiegłam do swojego pokoju i wzięłam kostium, ręcznik, klapki i wszystko co potrzebne. Potem pobiegłam do budynku A, na basen. Changmin już pływał. Był niezły, nigdy jeszcze nie widziałam go w basenie. Zawsze chodziłam tu z Yunho i Genki, czasem dołączał do nas Junsu, który najchętniej by tu chyba zamieszkał.
Changmin zrobił rundkę i wynurzył się. Miał na sobie czepek i okulary do pływania.
- Wchodzisz? - krzyknął.
- Tak, tylko się przebiorę – poszłam do szatni i przebrałam się w kostium.
Gdy wyszłam z powrotem, Changmin stał na trampolinie i przymierzał się do skoku. Czułam, że na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Jego sylwetka była tak idealna, pięknie wyrzeźbiona. Po jego ciele delikatnie spływała woda. Spuściłam szybko wzrok, nie mogłam na to patrzeć. Byłam przyzwyczajona już do widoku ciała Yunho, bo często tu przychodzimy razem, ale Changmina takiego jeszcze nigdy nie widziałam. Wskoczył do wody, a ja zaraz za nim… musiałam ochłonąć. Przepłynęłam pięć długości basenu i zatrzymałam się by odpocząć. Changmin pływał dalej, był wytrwały i silny, jak Yunho. Z resztą oni wszyscy są silni i wysportowani, znajdowałyśmy się w środku prawdziwego raju.
- Dobra jesteś – powiedział, gdy zatrzymał się koło mnie.
- No coś ty… ja nie umiem zbyt dobrze pływać, to nie dla mnie - odpowiedziałam.
Changmin zaśmiał się – Powinnaś używać małych płetw.
- Płetw? Żeby wszyscy mieli ubaw? – zapytałam nie patrząc mu w oczy.
- Dlaczego? Ja też ich czasem używam. Przyśpieszają i ułatwiają pływanie. Spróbuj kiedyś – powiedział i zanurzył się by płynąć dalej.
Przepłynęłam jeszcze 3 długości i poszłam na saunę. Zegar w saunie wskazywał na 6 rano. Dopiero teraz poczułam zmęczenie.
Do sauny niespodziewanie weszła Urumi.
- O, a co ty tu robisz? – spytałam zdziwiona.
- No ja codziennie przychodzę rano. Poza tym, jakoś dzisiaj nie mogłam spać całą noc. A ty od której tu jesteś? – zapytała.
- No ja to samo… od 4. Przyszłam z Changminem, spotkałam go w kuchni – powiedziałam.
- A no właśnie go mijałam. Mówił, że idzie się przekimać – powiedziała Urumi.
Posiedziałam w saunie 20 minut i też udałam się do sypialni. Pływanie i nieprzespana noc dały się we znaki. Padłam na łóżko i zasnęłam od razu.
Koło 11 Urumi, Sinn, Baka i Jae zaczęli rządzić w kuchni. Chcieli przygotować wszystko na imprezę. Jae udawał szefa kuchni, a dziewczyny się z niego śmiały.
- Sinn pokroisz dla mnie paprykę i cebulę? – zapytał mrużąc seksownie te swoje wielkie oczy.
- A niby czemu nie możesz sam pokroić? Zawsze ją wykorzystujesz – odpowiedziała mu Baka.
- Baka daj spokój, przecież mogę pokroić, to nie problem. I tak razem gotujemy – powiedziała Sinn.
- Baka weź daj mi cebulę, ja pokroję – powiedziała Urumi – a Sinn niech pokroi tą paprykę.
- Nadskakujecie mu… idę stąd – Baka wyszła wkurzona.
- Co ją ugryzło? – spytał Yoochun, który wszedł właśnie do kuchni – Urumi co ty robisz? Przecież już płaczesz… ehhh daj to kobieto – Yoochun zabrał jej nóż i zaczął sam kroić cebulę. Robił to z niezwykłą zręcznością.
- Zabrał mi…- Urumi zrobiła zawiedzioną minkę, ale serce mocniej jej zabiło, kiedy Yoochun pokazał swoją troskę - Dobra Sinn daj pomogę ci z papryką – powiedziała.
- W każdym razie nie wiem o co Bace chodzi, ciągle się złości na mnie i jest niemiła – mówił Jae, który mieszał coś w wielkim garnku.
- Nie przejmuj się, przejdzie jej – powiedziała Sinn.
- Ejj zmieńmy temat, po co ludzie mają oglądać jakieś sceny i wywody. Jae robisz ciasto? Chetnie zjem, te z kremem co zawsze – powiedział Yoochun.
- Tak, zrobię– uśmiech Jae był przesłodki, Sinn uwielbiała, kiedy on tak przesłodko się uśmiechał.

Baka po wyjściu z kuchni siedziała samotnie na huśtawce i grzebała butem w piasku. Była okropnie zła na Jae. Mimo, że do tej pory był jej biasem, to zawiodła ją jego osobowość. Wkurzało ją też to, że Sinn jest tak uległa w stosunku do niego. Martwiła się o przyjaciółkę. W tym momencie nie obchodziła ją już uroda Jae. Chciała by się zmienił.
Zasmuconą Bakę zauważył Yunho, który wracał właśnie z porannego joggingu.
- Yo, a ty co tak siedzisz sama? Mieliście gotować, czy nie? Ja idę zaraz pomagać Junsu ustawiać karaoke, razem z Genki przystraja salę – wysapał Yunho i klapnął na huśtawkę obok Baki.
- On ją wykorzystuje, nie mogę na to patrzeć – mówiła Baka.
- Ale kto, kogo? Aaaa…. Mówisz o Jae i Sinn… no tak mogłem się domyślić – odparł Yunho.
- Nie mogę patrzeć jak ona spełnia każdy jego rozkaz, wkurza mnie to! – ciągnęła dalej.
- Nie wiem czy to rozkazy, może trochę źle to odbierasz – odparł Yunho.
- Nie widzisz tego… Yunho skąd możesz wiedzieć skoro wcale z nim nie gadasz nawet – powiedziała.
- Racja… nie rozmawiam… ja też mam problem z Jae – Yunho spuścił głowę – Ale damy radę, zobaczysz, on nie jest zły – uśmiechnął się do niej i poklepał po głowie – Głowa do góry kochana, będzie dobrze – wstał i podał jej dłoń - Chodź pomożemy dla Junsu.
Wstali i oboje udali się do jadalni, która miała być dziś naszą dyskoteką.
Junsu, Genki, TOP i Tsukusz przygotowywali salę. Wszystko było już prawie gotowe. Porozwieszali oświetlenie, głośniki, rozstawili stoliki, postawili barek.
-Waaa, ale się postaraliście. A gdzie reszta? – spytał Yunho.
- Lusia, Mimi Big Bangi i reszta wybierają repertuar, Joong Ki jakieś płyty nam wysłał łaskawie. Mają też przynieść alkohol i wstawić do lodówki – poinformowała Genki.
- A gdzie Sakura i Changmin? – zapytał.
- A tego to nikt nie wie – powiedziała Tsukusz.
- Dobra to idę ich poszukać – odparł.
Miałam dziwny sen. Był wiek chyba jakiś XVII i porwał mnie pirat, którym był Changmin. Yunho mnie ratował, ale nie udało mu się, załoga Changmina wrzuciła go do morza na samym środku oceanu. Strasznie krzyczałam i płakałam, błagałam Changmina żeby go oszczędził, ale ten uśmiechał się tylko szyderczo. Miał okropną minę, nie jak ten słodki Changminek, którego znam. Potem nagle znalazłam się w sypialni jakiegoś pałacu. Leżałam na łóżku w ciężkiej sukni, a obok mnie leżał jakiś mężczyzna. Był przystojny, miał ładne oczy, ale nie wiem jaką dokładnie miał twarz. Mężczyzna wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po pliczku. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą twarz Yunho. Tylko to już nie był sen. Leżał na moim łóżku, głaskał mnie po twarzy i uśmiechał się łagodnie.
- Ładnie dzisiaj poleniuchowałaś. Wszyscy coś robią, a ty sobie śpisz w najlepsze – mówił szeptem.
- Przepraszam, nie spałam całą noc – odpowiedziałam po czym wstałam gwałtownie.
Ta sytuacja wydała mi się bardzo niezręczna. Leżałam na łóżku z Yunho i miałam na sobie tylko piżamę. Wydaje mi się, że moja twarz zapłonęła ze wstydu.
Yunho zaśmiał się - Dobrze, dobrze już idę, nie musisz się tak chować. Przyszedłem tylko zobaczyć, czy nic ci nie jest, bo nie widziałem cię od rana. Martwiłem się – tłumaczył Yunho.
- Przepraszam. Wezmę prysznic i zejdę wam pomóc – odparłam nadal nie patrząc na niego.
- To ja już pójdę na dół – wstał z łóżka, uśmiechnął się do mnie i wyszedł.
Serce biło mi jak szalone. Z drugiej strony chciałam zapaść się pod ziemię. Widział mnie taką roztrzepaną i bez makijażu. Co za wstyd.
Moja pomoc okazała się jednak zbędną, bo zanim się wyszykowałam, to wszystko było już gotowe. Nie widziałam jednak nigdzie Changmina. Ten to ma zdrowie do spania. W każdym razie impreza miała niedługo się zacząć więc poszłam się przebrać w coś wieczorowego. W ostateczności wybrałam czarne, dopasowane spodnie i fioletową bluzkę na ramiączka z cekinami. Włosy trochę podkręciłam, nałożyłam łagodny makijaż i prysnęłam się perfumami La Coste.
Nagle weszła do mojego pokoju Urumi.
- O siema, co tam? – zapytałam nakładając róż do policzków przed lustrem mojej toaletki.
- Saku… dobrze wyglądam? – zapytała niepewnie Urumi.
- Eee… no… dobrze a co? – zdziwiło mnie jej pytanie.
- No, ale popatrz dokładnie – odwróciłam się w jej stronę. Miała na sobie dopasowaną tunikę, która podkreślała jej wcięcie w talii oraz dekolt. Włosy miała spięte w ładnego koka, a niektóre pasma spływały jej po szyi i twarzy. Założyła także buty na wysokiej szpilce, dzięki której miała chyba 180cm wzrostu. Wyglądała olśniewająco.
- O ja…. Urumi… wyglądasz nieziemsko – podsumowałam.
- Weź bo… nie wiem sama… chyba zaraz się przebiorę – załamała się.
- Ale że o co ci chodzi? Przecież wyglądasz zawaliście, jak z telewizji – tłumaczyłam jej – Poza tym, to tylko impreza.
- No właśnie nie… chciałam dzisiaj szczególnie dobrze wyglądać. Bo widzisz… Chodzi o… - Urumi mówiła nieśmiało.
Roześmiałam się - Yoochun? Ha! Chodzi o Yoochuna na bank! Kręcicie ze sobą! Widziałam was nie raz razem. Mam rację? – dopytywałam się.
- No… coś tak jakby… W każdym razie chcę, żeby to ruszyło. Nie wiem czy on mnie traktuje jak koleżankę czy…. – mówiła Urumi.
- No w każdym razie wyglądasz świetnie więc będzie dobrze – powiedziałam – Dobra chodźmy na dół, już pewnie siedzą tam.
Na dole faktycznie było już kilka osób. Przy stole siedział Changmin i zajadał się ciastem Jae. Junsu, GD, TOP i Genki stali przy DJce. A Yoochun z Yunho opierali się o bar i nalewali sobie drinki. Yoochun na widok Urumi zrobił mocno zaskoczoną minę i uśmiechnął się szeroko. Wziął dwie szklanki z drinkami i podał jedną Urumi witając się z nią pocałunkiem w policzek.
- Wyglądasz oszałamiająco – szepnął jej do ucha – Usiądziemy?
Urumi i Yoochun usiedli do jednego ze stolików. Ja podeszłam do Yunho i pozwoliłam mu nalać sobie drinka.
- Pięknie wyglądasz – powiedział.
- Dziękuję, ty też – a faktycznie wyglądał nieziemsko. Miał na sobie jasny garnitur i ciemną koszulę.
Do Sali weszła Sinn pod ramię z Jae. Oboje wyglądali pięknie. Długie loki Sinn spływały jej delikatnie na ramiona. Jae spojrzał w naszą stronę i skinął głową. Yunho jednak udawał, że nie zauważył jego wejścia. Oboje zajęli miejsce przy stoliku, gdzie siedział Daesung i SeungRi.
- Yunho nie wiem co między wami się wydarzyło, ale jest to niepokojące – powiedziałam w pewnym momencie.
- Zatańczymy? – Yunho zmienił temat.
W tle leciało „Bolero” więc zaczęliśmy z Yunho tańczyć do niego coś w stylu walca. Idealnie prowadził. Czułam się tak, jakbym umiała tańczyć. Gdy były zwolnienia, odchylał mnie delikatnie do tyłu i w dół, wtedy patrzył mi tak głęboko w oczy. Nie miałam pytań…
Dołączyli do nas Yoochun i Urumi, którzy od wejścia na imprezę, nie widzieli świata poza sobą.
Impreza przebiegała w wesołym klimacie. Wszyscy dobrze się bawili. GD i TOP zagrali kilka imprezowych kawałków ze swojej płyty. Wszyscy bawili się wtedy na parkiecie. Genki piszczała, jakby była na koncercie. Widać było, że zbliżyli się z Topem do siebie. Yunho i Jae bawili się dość daleko od siebie więc nie było czuć napięcia panującego między nimi. Jednak koło 2 w nocy, gdy wszyscy bawili się przy karaoke, Jae zaczął bardzo głośno dawać znać o swojej obecności. Sinn próbowała go trochę uspokoić, ale na darmo.
- Sinn moja ukochana!!! Śpij dzisiaj u mnie w pokoju, dobrze?? – krzyczał na pół sali.
- Jae uspokój się, ciszej, ludzie to oglądają – uspakajała go Sinn.
- Co mnie obchodzą ludzie!!! Mam to gdzieś!! Wszystkich mam gdzieś, słyszycie?? – krzyczał.
- O co ci chodzi człowieku, nie możesz iść po prostu spać, jak jesteś taki nawalony? – darła się na niego Baka ze stolika obok.
- Czego się drzesz? Słyszę cię!! Z resztą nie mów do mnie! Nikt mnie nie rozumie! Sinn idziemy do sypialni – wstał i zaczął ciągnąć Sinn za sobą za rękę.
- Zostaw ją – nagle koło nich pojawił się Yunho, który odepchnął Jae od Sinn.
- Bo co? Kto ci kazał się wtrącać? – próbował złapać ją ponownie, ale Yunho popchnął go mocno, tak, że Jae prawie się przewrócił – Odbiło ci? – powiedział.
Jae podszedł do Yunho i uderzył go pięścią w twarz. Yunho odwrócił twarz w jego stronę, milczał przez chwilę, z jego nosa spływała krew. Wszyscy na sali zamarli. Sinn stała jak wryta, w jej oczach pojawiły się łzy.
- Zadowolony jesteś z siebie teraz? - zapytał Yunho – Jeśli tak to idź do siebie i oszczędź nam wstydu, bo już dość dzisiaj pokazałeś.
- Jasne, że pójdę. Nie mam zamiaru dłużej na ciebie patrzeć. Jesteś do bani Yunho, do bani! – odwrócił się na pięcie i wyszedł z sali. Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem na zamykające się za Jae drzwi. Ja podeszłam do Yunho z chusteczką i wytarłam mu krwawiący noc. Baka posadziła Sinn na krześle i przytuliła ją mocno.
- Nie martw się on jest idiotą, poza tym był pijany – pocieszała ją Baka.
- Nic nie wiesz… - zaczęła strasznie płakać.
- Nie wiem co się dzieje z Jae – powiedział TOP do Genki.
- Ja też. Jestem w szoku normalnie. Kurde no, a miała być taka fajna impreza. Już niedługo wychodzicie stąd i… - Genki spuściła smutnie głowę.
- He, He, nie martw się mała, jeszcze nie raz się pobawimy razem. Jak skończycie ten program to umówimy się na randkę, co ty na to? – powiedział TOP.
- Naprawdę? Chcesz iść ze mną na randkę? Ale się cieszę! – Genki rzuciła mu się na szyję. Oboje byli już po kilku piwach więc zaczęli okazywać sobie uczucia tańcząc do „Haru, haru”.
- Yoochun proszę… nie dajmy sobie zepsuć wieczoru przez ten incydent – mówiła Urumi do zasmuconego Yoochun.
- Nawet nie wiesz jak mi ciężko, kiedy widzę takie coś – mówił ze spuszczoną głową.
- Rozumiem… przepraszam… - Urumi posmutniała.
- Nie… nie to miałem na myśli – Yoochun złapał Urumi za dłonie – Masz rację, powinniśmy kontynuować dobrą zabawę. Junsu włącz coś żywszego! Zwróćmy życie temu grobowcowi! – krzyknął Yoochun do Junsu – O „Superstar” idziemy tańczyć kochana – Yoochun pomógł Urumi wstać i poszli na parkiet.
Wszyscy kontynuowali dobrą zabawę, ale Yunho siedział skulony na krześle. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Saku, my idziemy spać… nie mamy ochoty na zabawę – powiedziała Baka i wyszły razem z Sinn.
- Yunho… chcesz się przejść? – zaproponowałam.
- Tak… chętnie – wziął mnie za rękę i poszliśmy na nasze ulubione huśtawki.
Na początku milczeliśmy. Yunho wpatrywał się ślepo w gwiazdy. Noc była piękna i ciepła. Odchyliłam głowę do tyłu i zaczęłam głęboko oddychać. Potem zdjęłam buty i rozhuśtałam się mocno. Yunho spojrzał w moją stronę. Uśmiechałam się do niego.
- Dalej, spróbuj, zróbmy zawody, kto wyżej – zaproponowałam.
Yunho zaczął się huśtać, ale spoglądał na mnie jeszcze beznamiętnie.
- Łaaaa, jestem wyżej. Oppa jesteś za wysoki, nigdy nie będziesz wyżej ode mnie – starałam się żartować.
- Heh, racja. Nie dorównam ci – starał się, ale był za ciężki.
- Oppa zwolnijmy, bo się połamie huśtawka – zwolniliśmy trochę – Oppa spróbuj teraz odchylić tułów do tyłu i wyprostować nogi, patrz w niebo, o tak.
- Łaaaa, ale motyle w żołądku – Yunho uśmiechnął się w tej dziwnej pozycji.
- Tak, szczególnie mocno trzepoczą w żołądku jak próbujesz się podnieść, spróbuj – powiedziałam.
- Łaaaa, faktycznie – w końcu się uśmiechał.
Zatrzymałam się i usiadłam okrakiem na huśtawkę, patrząc w jego stronę.
- Takie motyle mam w żołądku za każdym razem gdy jesteśmy blisko siebie… - wyznałam.
Yunho zatrzymał swoją huśtawkę. Także usiadł okrakiem. Popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem i pociągnął za łańcuch mojej huśtawki przybliżając mnie w swoją stronę. Przysunął się bliżej, nasze twarze były tak blisko. W tym momencie Yunho złożył na moim ustach pocałunek. Nie wiem co wtedy czułam, było mi gorąco i słabo. Pragnęłam by ta chwila trwała już zawsze. Yunho przytulił się do mnie i szepnął – Nigdy mnie nie opuszczaj.

czwartek, 17 listopada 2011

Maze cz. 1 [+18]


Jest to pierwsza część opowiadania. Nie jest ona jednak wymyślona - opisałam tutaj swój sen. Wiadomo, że musiałam pewne rzeczy zmyślić, by zachować jakiś sens. Jednak większość scen to nic innego, jak moja działająca wyobraźnia podczas snu - niestety nie mam na nią żadnego wpływu. Może wydawać się też trochę chaotyczny. 
Jeśli w ficku znajdziecie sprzeczne elementy, bądź coś, co może być niejasne, pamiętajcie, że to mi się śniło, więc to całkiem normalne.


W rolach głównych: 
Sinnyeom & Yunho 
W pozostałych rolach: 
Jaejoong, Bakanishi [Sylwia], Genki [Monika] i Junsu. 




***


Gdzieś na oceanie - nie mam pojęcia na którym, na jachcie - nie mam pojęcia na jakim, odbywało się przyjęcie - nie mam pojęcia, z jakiej okazji. Wszyscy byli ubrani na biało, bądź czarno. Siedziałam sobie na podłużnej, skórzanej kanapie, stojącej pod ścianą w wielkiej sali, gdzie znajdowali się wszyscy ludzie. Koło mnie siedziała Baka, tylko wyglądała zupełnie inaczej, niż ona. Jej długie, blond włosy związane w dokładny koczek, a miała na sobie białą, zwiewną sukienkę. Pod drugiej stronie była Genki. Wyglądała zupełnie tak, jak w rzeczywistości. Ubrana była podobnie, jak ja - w małą czarną. Siedziałyśmy we trzy kompletnie niezainteresowane tym, co się tam działo.
- Gorąco... Nie chcę mi się tu siedzieć - odparła Genki wachlując sobie ręką. - Powinnam zadzwonić do TOPa?
- Monika, lepiej przynieś nam poncz - nakazała jej Baka. Ta przewróciła tylko oczami, odgryzła się nam, po czym wstała, a my zostałyśmy same.
Na sali było potwornie nudno. Wszyscy stali i rozmawiali między sobą w bardzo podniosłym tonie. Muzyka jeszcze bardziej pogarszała atmosferę.
Nagle drzwi do sali otworzyły się i weszło pięć osób. Pięciu mężczyzn. Spojrzałyśmy na siebie z Baką, jednak to było dla nas takie naturalne, że Dong Bang Shin Ki pojawili się na tej imprezie.
- Idziemy pod scenę? - zagadnęłam obojętnie. Nie wiem skąd, ale wiedziałam w podświadomości, że mają zaraz gdzieś tu wystąpić.
- Nie chce mi się - ziewnęła Sylwia. Co akurat było do niej podobne. (xD)
Chłopaki wystąpili z 'Break Out', po czym zeszli ze sceny i wmieszali się w tłum.
Nie minęło nawet pięć minut, kiedy pomiędzy mną, a Bakę wepchnął się Jaejoong, natomiast po mojej prawej stronie zasiadł Yunho. Zrobili to w niezwykle królewski sposób.
Jaejoong starał się rozmawiać jednocześnie ze mną i z Sylwią. Yunho natomiast trzymał rękę na oparciu za mną i nie odrywał wzroku od mojej twarzy. Po pewnym czasie zaczął bawić się moim loczkiem, opadającym mi na ramiona. Nie odzywał się w ogóle.
Genki wróciła, ciągnąc za sobą Junsu. Usiedli sobie obok U-know.
Śmiali się i żartowali głośno. Ten jednak nadal nie drgnął, by chociaż spojrzeć w ich stronę.
- Jak podobał się występ? - w końcu otworzył usta, jednak nadal czułam się skrępowana i wstydziłam się spojrzeć mu w oczy.
- B-bardzo - zająknęłam się. Spojrzałam w końcu na niego. Uśmiechnął się szeroko.
- To się cieszę. Martwiłem się, że coś pójdzie nie tak. A nie chciałbym się zbłaźnić przed tobą...
Coś było w jego oczach. Smutek, radość, a może jedno i drugie? Nie potrafiłam tego odgadnąć. Poczułam się, jakbym coś dla niego znaczyła. Poczułam, jakbym znała go już szmat czasu, mimo iż w podświadomości wiedziałam, że rozmawiam z nim pierwszy raz w życiu. Wydawało mi się, że miałam mnóstwo wspomnień z nim związanych.
- Zakończymy to niedługo, nie martw się.
To były słowa, które jak piorun, powędrowały do mojej głowy. Zadawałam sobie pytanie "CO?", "CO MAMY SKOŃCZYĆ?". Czy coś nas łączyło? Wszystko było zupełnie niejasne.
- Wiem, że pewnego dnia mi przebaczysz wszystko. Przepraszam, że to tak bardzo wpłynęło na twoje życie. Jesteś jeszcze młoda, szybko zapomnisz o tym.
Po raz kolejny to, co powiedział uderzyło mnie. Tym razem w serce. Poczułam nagle, jakbym w ostatnim czasie została przez niego zraniona. Nie znałam przyczyny, jednak zdawałam sobie sprawę, że coś się stało.
Jakaś część mnie kazała mi zgrywać obojętną na jego wyznania, chłodną i dumną kobietę.
- Takie rzeczy się zdarzają w naszym świecie - odpowiedziałam więc to, co nakazywał mi rozum.
W tym samym momencie poczułam na sobie ostre spojrzenie Jaejoonga.
Również na niego spojrzałam.
Miał grymas złości i ukrywanego bólu na twarzy. Nie miałam pojęcia, co tu się dzieje. Czułam, jakbym nie pamiętała pewnej ważnej rzeczy. Coś, co miało dla mnie wielkie znaczenie.
- Póki co, udawajmy chociaż tutaj, że jesteśmy świetną parą. Nie chcemy przecież plotek. Ci z gry tym bardziej. - Yunho uniósł jedną brew.
- Oczywiście - odparłam, uśmiechając się sztucznie do ludzi naprzeciwko, osentacyjnie nas obgadujących.
Byłam dziewczyną Yunho. Prawdopodobnie udawaną. Ale byłam.
- Nasza ukochana para! - zawołał pewien reporter, podchodząc pod nas. - Czy mogę prosić o jeden romantyczny pocałunek do obiektywu?
Yunho poczuł chyba szturchnięcie w bok ze strony Junsu, bo skrzywił się nieznacznie.
Spojrzał na mnie pytająco. Odpowiedziałam mu na pozór słodkim mrugnięciem, co miało oznaczać zgodę.
Domyślił się tego i pocałował mnie. Poczułam gorąco jego ust na moich. Pocałunek był krótki, ale ciężko było mi po nim normalnie myśleć.
Patrzyłam nadal na jego usta. Nasze twarze były blisko siebie. Oddychał ciężko i również nie odwracał wzroku ode mnie. Położył rękę na moim policzku. Poczułam napływające gorąco do twarzy. Odsunęłam się, żeby zaczerpnąć oddechu. Wtedy znów dostrzegłam na sobie spojrzenie Jaejoonga. Byłam kompletnie rozdarta. Nie kochałam żadnego - albo kochałam obu. Odkryłam, że targają mną uczucia przeróżne - od złości, po spokój, od chęci zrobienia czegoś szalonego, po opanowanie, od radości po smutek.
- Jae, pójdziemy się przejść? - usłyszałam głos Baki.
- Ta.. Chodźmy - uśmiechnął się do niej i wyszli, nie oglądając się za siebie.
- Czemu w ogóle dzisiaj przyszłaś? Myślałem, że nie chcesz mnie znać - Yunho nie opierał już swojej ręki za moimi plecami, a jedynie popijał poncz i rozglądał się po sali.
- Najwidoczniej nadal chcę.
Zdałam sobie sprawę, że przyszłam tu właśnie dla niego.
Zaśmiał się i zrobił potwornie pociągającą minę.
- To silniejsze od ciebie, co?
Próbowałam skarcić go wzrokiem, jednak nie udało mi się, bo wziął moją dłoń i wplótł swoje palce między moje.
- Czegoś takiego nie da się odepchnąć od tak. Kiedy już to się skończy, to zostanie ci masa świetnych wspomnieć. Przyznaj.
Wzruszyłam ramionami. Najbardziej męczył mnie fakt, że żadnych z tych wspomnień tak naprawdę nie potrafiłam do siebie przywołać. Ze wszystkich sił próbowałam powstrzymać łzy, napływające do oczu. Tak, jakby wykasowano mi pamięć. Bezradność była najgorsza.
- Przecież jesteś silną kobietą - powiedział cicho, nie patrząc na mnie. - Znacznie silniejszą ode mnie.
Wstał i już zamierzał opuścić mnie, kiedy nagle w głośnikach rozległ się głos jakiegoś mężczyzny:
- Wszyscy proszeni są o natychmiastowe udanie się do apartamentów. Prawdopodobnie na wolności znajduje się niebezpieczny, jadowity wąż. Proszę udać się do pokojów i zamknąć szczelnie drzwi.
Ciarki przeszły mnie na myśl o długim, obślizgłym, jadowitym wężu, snującym się gdzieś po pokładzie.
Junsu zniknął natychmiast gdzieś z Genki.
Yunho, nie zastanawiając się ani chwili, złapał mnie za rękę i pobiegliśmy po schodach, prowadzących na górę. Nie spytałam nawet, dokąd zmierzamy. To było dla mnie oczywiste. Czułam się trochę, jak na Titanicu (xD).
Trafiliśmy do wielkiego, ekskluzywnego apartamentu, który zapewne był teraz zajmowany przez niego.
Na kremowych ścianach znajdowały się eleganckie zdobienia, po prawej stronie stał malutki stolik i krzesła, również zdobione w bardzo ciekawy sposób. Po drugiej stronie był łuk prowadzący prawdopodobnie do sypialni, widniało tam też wejście do garderoby.
Jednak pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to wielkie okna, z których rozpościerał się niezwykle przepiękny widok zachodzącego słońca nad taflą oceanu. Było to tak piękne, że nie potrafiłam oderwać od tego wzroku.
- Też nie mogę uwierzyć, że może istnieć coś tak pięknego... - powiedział cicho, by nie psuć chwili.
Poczułam, jak staje za mną i kładzie ręce na moich biodrach. Nie poruszyłam się. Przez chwilę staliśmy bez słów, patrząc w to samo miejsce.
- Wiem, że nie mam do ciebie żadnych praw. Wiem, że to tylko gra. Mimo to, ciężko po tak długim czasie się nie przywiązać. Więc na chwilę obecną mam gdzieś to, że nie mam do ciebie żadnych praw - wyszeptał mi do ucha, przesuwając swoje ręce na mój brzuch i obejmując mnie w pasie. Po chwili poczułam jego twarz na swoim ramieniu.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie. Był tak piękny, tak szlachetny. Jak wszyscy z DBSK, z resztą. Jego uroda była jedyna w swoim rodzaju. W dodatku biło od niego to wielkie ciepło, które dosięgło także i mojego serca.
- Myślę, że też mam to gdzieś - odpowiedziałam krótko.
Pocałował mnie kilka razy w kark. Poczułam gorący prąd porażający moje ciało. Przekręcił mnie twarzą do siebie. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, próbowaliśmy wzajemnie odgadnąć swoje uczucia. Kiedy już je poznaliśmy, pocałowałam go delikatnie w usta. Odpłacił się tym samym. Zaczęliśmy się całować już mniej delikatnie, Yunho przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie i trzymał moją twarz w dłoniach, które powędrowały na ramiona, ręce, aż dotarły znów do bioder. Przybliżył je do swoich.
Zupełnie odpłynęłam, czułam, jakbym znalazła się w innym świecie, w miejscu, w którym jeszcze nigdy nie byłam.
Nieopodal nas stała toaletka, na której mnie posadził. Całowaliśmy się namiętnie, nie odrywając naszych ust, jakby z obawy przed tym, że mogłyby się już nie połączyć. Nie chcieliśmy psuć tej magii. Poczułam, jakbym wyznała mu miłość, bez mówienia tego. Wiedziałam, że już wie o tym. Wyczytał to wtedy w moich oczach. Nie czułam się już jednak skrępowana. Chciałam go. Chciałam go teraz tylko dla siebie.
Nagle zrobił to - oderwał swoje usta. Tylko po to, żeby spojrzeć mi w oczy, zsunąć z szafki, odwrócić delikatnie tyłem do siebie i rozpiąć zamek w mojej sukience, która opadła na podłogę. Jakimś cudem zobaczyłam, że stoję przed lustrem, widziałam więc jego twarz. Była jednocześnie spokojna, wyrażająca szczęście, jak i niespokojna, rządna tego, co się miało stać.
Później ponownie stałam przodem do niego, całował mnie po szyi. Ja byłam w samej bieliźnie, więc i on nie mógł pozostać gorszy - zaczęłam rozwiązywać mu krawat i rozpinać koszulę, po czym zupełnie ściągnęłam ją z niego. Od razu pożałowałam, że to zrobiłam... Moim oczom ukazała się idealnie wyrzeźbiona klatka piersiowa oraz silne, robiące wrażenie ramiona, którymi mnie otoczył.
Uśmiechnął się do mnie trochę nieprzytomnie, po czym wziął na ręce i zaniósł do sypialni. Odpływałam, kiedy czułam na sobie te silne umięśnione ramiona. To było coś niepowtarzalnego.
- Nie mów, że nigdy nie chciałaś sprawdzić, jakim jestem kochankiem - odparł, kiedy niósł mnie.
Nie odpowiedziałam nic - nie byłam w stanie. Czułam się, jakbym była naćpana, upita lub coś takiego. Nie myślałam logicznie, nie potrafiłam nawet we właściwy sposób przetworzyć sobie jego słów w głowie.
Położył mnie na łóżku i podparł się rękoma nade mną. Uśmiechnął się do mnie i pocałował w usta. Następnie położył się koło mnie. Zobaczyłam, że zdążył już zdjąć ze mnie stanik, nawet nie byłam tego świadoma, kiedy to zrobił. Całował moje piersi i dotykał mojego ciała, a ja niemalże zupełnie odpłynęłam. Wędrował ustami od mojego nosa, przez brodę, szyję, obojczyki, piersi, klatkę piersiową, aż zatrzymał się na pępku. Spojrzał na mnie i wrócił z powrotem do mojej twarzy. Wodził nosem po moich włosach. Był bardzo blisko, bardzo delikatny i namiętny zarazem. Czułam na sobie jego rozpalone ciało. Lewą rękę położył na moim brzuchu, po czym zszedł niżej i delikatnym ruchem włożył we mnie swoje dwa palce. Poczułam wszędzie dreszcze, w każdym zakątku ciała. Yunho całował mnie namiętnie w usta. Chciał chyba, bym zupełnie straciła rozum. Tak, z pewnością to miał na celu.
Wbijałam się paznokciami w jego ramiona, które wydawały się jeszcze bardziej pociągające, niż kiedykolwiek wcześniej. Przylgnęłam do niego blisko i czułam, że jest z siebie zadowolony. Że podoba mu się to, co ze mną się dzieje. Przekręciłam się na bok i poczułam nogą, jak jego członek staje się twardszy i większy. Zdałam sobie sprawę, jak silne jest nasze pożądanie - wybuchło nagle, niczym wulkan. Od kiedy ono wzrastało? Kiedy to się zaczęło? Od jak dawna pragnęłam go w taki sposób? A on mnie?
Ehh, po co zastanawiać się nad tym w takiej chwili.
Przyjemność, jaką mi sprawił rosła z każdą sekundą. Kiedy już niemalże szczytowałam, wyjął palce i pocałował mnie mocno jeszcze raz. Zrobił to specjalnie.
W jego oczach widziałam płomienie, spojrzenie aż raziło. Mimo to pragnęłam utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Chciałam, by w moich oczach zobaczył to samo.
Wziął do ust najpierw jeden mój sutek, okrążył go językiem, po czym zrobił to samo z drugim.
Następnie przekręcił się w taki sposób, że znajdował się nade mną. Nie czekając na jego ruch, rozpięłam mu pasek i zsunęłam w dół jego spodnie oraz bokserki. Pozbył się ich z zadziwiającą gracją. Widać było, że śpieszy się, że nie chce stracić żadnej chwili. Przy okazji szybkim ruchem ściągnął ze mnie resztki bielizny. Wtedy niemalże rzucił się na mnie. Jego członek od razu trafił we właściwe miejsce i wszedł we mnie, a ja wydałam z siebie cichy jęk. Z jego ust wydobyło się seksowne westchnięcie, kiedy chodził we mnie powoli. Prąd poraził całe moje ciało. To uczucie było nie do opisania. Z prostych rąk, Yunho zszedł na łokcie i teraz stykaliśmy się całymi ciałami. Jego członek był tak duży, że mimo, iż wchodził we mnie lekko i delikatnie, czułam wielką rozkosz. Patrzyłam mu ciągle w oczy i dawałam znać wzrokiem, że chcę więcej. Czułam na sobie jego wspaniałe, umięśnione ciało, które aż parzyło w dotyku.
- Jeśli cię zaboli, od razu powiedz, nie chcę cię zranić - wyszeptał, przyglądając się mojej twarzy.
Nawet w takiej chwili, pokazywał swoje dobre serce.
- Jest bardziej, niż w porządku - wydusiłam z siebie, między tymi wszystkimi ciężkimi oddechami.
Uśmiechnął się, po czym nieco przyśpieszył tempo. Jego członek penetrował mnie już szybciej i niemalże do końca. Wbijałam się paznokciami w jego plecy, prawdopodobnie zrobiłam tam mnóstwo czerwonych smug, z którym później będzie musiał się tłumaczyć chłopakom. Zdałam sobie sprawę, że nie mieliśmy zabezpieczenia. Jednak w moim śnie nie miało to dla mnie jakiegoś szczególnego znaczenia.
Pokój wirował, nie istniała żadna przestrzeń, prócz tej niewielkiej, jaka dzieliła nasze złączone ciała. Przed oczami zaczęły mi się pojawiać obrazy. Urywki wspomnieć. Ja i Yunho. Pierwsze spotkanie - jego zagubiony wyraz twarzy. Moja wymiana spojrzeń z Jaejoongiem. Coś było nie tak. Coś o czym zupełnie nie pamiętałam.
Teraz jednak nie obchodziło mnie zupełnie nic. Czas się zatrzymał. Mimo, iż miałam w podświadomości, że była mroźna zima na zewnątrz, bo pokoju wlewało się gorące powietrze, jak w lecie.
Yunho był mężczyzną, który wiedział, czego chce.
Wszedł we mnie kilka razy aż do samego końca, co sprawiło, że wygięłam się, a on podtrzymywał mnie na linii żeber. Wydał z siebie cichy jęk, był już cały spocony, rozpalony, jego wzrok nieprzytomny. Czułam go w sobie, czułam, że kochałam się z jednym z najbardziej pożądanych mężczyzn w Azji. Czułam, że już kiedyś przeżywałam coś podobnego, a jednak zupełnie innego. Jego silne ręce podniosły mnie i zmieniliśmy pozycję. Tym razem on siedział na brzegu łóżka, a ja na nim. Odczekał chwilę - by popatrzeć na mnie, przyjrzeć się dokładnie każdemu szczegółowi mojej twarzy, pocałować mnie kilka razy bardzo namiętnie, dotknąć moich ramion, dłoni, brzucha i ud, pobawić się moimi loczkami - po czym wszedł we mnie z lekką agresją. To było jeszcze przyjemniejsze, niż wcześniej. Tym razem penetrował mnie bardziej intensywnie, byliśmy jeszcze bliżej siebie, tworzyliśmy jedność. Yunho mocno trzymał mnie, próbując kontrolować moje ruchy, przyśpieszyć je. Oczywiście zrobiłam to. Całował mnie po szyi i piersiach. Czułam, że długo już nie wytrzymam. Zrobił groźną z pożądania minę, a ja wymiękłam. Zobaczył, że przeżywam orgazm, dlatego też postarał się jeszcze bardziej. Wtedy już doznałam takich wrażeń, jak nigdy przedtem. Yuhno zwolnił tempo i dał mi cieszyć się tym, co właśnie odczuwałam.
Obiecałam sobie w tej samej chwili, że chcę się z nim tym podzielić. Że chcę, by też to poczuł. Spojrzałam na jego usta i pocałowałam je. Natychmiast poczułam w buzi jego język. Wiedziałam, że musi poczuć to też. Dlatego popchnęłam go tak, by opadł na łóżko. Uśmiechnął się do mnie znacząco. Usiadłam na nim i zaczęłam poruszać się coraz szybciej. Wiedziałam, że chce więcej - mówiły mi to jego ręce, sterujące moimi biodrami. Czułam, jakby jego członek pulsował we mnie, jakby ciągle wzrastał, jakby nagle stał się twardszy, niż wcześniej. Wiedziałam, że to już blisko - zacisnął mocno oczy i ręce, znajdujące się tym razem na moich udach, przytrzymał swojego członka jak najgłębiej we mnie przez dłuższą chwilę.
Miałam rację.
Kiedy doszedł, wydał z siebie głuchy jęk.
Otworzył oczy. Oddychał ciężko. Widziałam, jak jego źrenica wracają do normalnych rozmiarów.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech tryumfu i spełnienia. A także radości, że mógł sprawić przyjemność nam obojgu. Przez chwilę leżał bezwładnie, patrząc mi w oczy. Później podniósł się i pocałował mnie delikatnie w usta, przytulił się do mnie i siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Poczułam się potwornie zmęczona. Wyczuł do chyba w moim wciąż drżącym ciele, bo położył mnie na łóżku i po chwili sam usadowił się na nim. Przykrył nas kołdrą i długo już leżeliśmy patrząc sobie w oczy i trzymając się za ręce. Żadne z nas nie miało chyba nic więcej do powiedzenia. Yunho wyglądał tak pięknie, tak niewinnie.
- Totalny odlot - westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem.
Leżąc tak twarzą w twarz, po prostu usnęłam. Byłam taka szczęśliwa, taka spełniona. Wtedy to właśnie wróciły mi wszystkie wspomnienia. SME. To oni mnie zranili. To oni kazali Yunho, by znalazł sobie kogoś i udawał, że ze jesteśmy parą. Nie chciał tego - wiedziałam. Zagrozili mu. Chodziło w jakiś sposób o fanów. Ja jednak o tym nie wiedziałam. Dowiedziałam się po trzech pięknych miesiącach życia w świadomości, że spotykam się z nim naprawdę. Dwa miesiące temu dowiedziałam się o tym. To tak bardzo zabolało... Tak bardzo, że pewnego wieczoru, spędzając po raz kolejny czas z samym Jaejoongiem, pocałowaliśmy się. Wtedy trafiło mnie prosto w serce. Kochałam ich dwóch. Z Yunho spotykałam się nadal, ale tylko po to, by media miały o czym gadać. Tak naprawdę miałam prawdziwy, pełen uczuć romans z Jae. Teraz do mnie dotarło co się stało. To jego spojrzenie wtedy.. To z nim mogłabym być na poważnie. Kochałam się z nim wcześniej... A jednak zdradziłam go z Yunho, który o nas zupełnie nie wiedział. Obydwaj znajdowali się głęboko w moim sercu. Czułam teraz wielki ból. Dlaczego nie mogłam sobie wcześniej niczego przypomnieć. Łzy napłynęły mi do oczu. Postanowiłam o tym nie myśleć. Tak naprawdę najbardziej zraniłam siebie. Wiedziałam, że nie mogę być z jednym i z drugim. A na tamtą chwilę nie potrafiłam wybrać.
Rano, po przebudzeniu Yunho jeszcze spał. Spojrzałam na tą ukochaną przeze mnie twarz, na ten uśmiech na ustach, z którym pewnie zasnął.
Założyłam swoje ciuchy i postanowiłam wyjść. Otworzyłam cicho drzwi, po cichu opuściłam apartament i poszłam na dół. Na samym środku sali stał Jaejoong. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w twarz. Szłam w jego kierunku, a on miał minę, jakby wiedział, co jest grane.
- Jak dobrze, że to tylko twój sen... - odrzekł i przytulił mnie mocno do siebie. 


Ciąg Dalszy Nastąpi...

poniedziałek, 14 listopada 2011

Marzenia sie spełniają V część (part 2)

Mini drama (part 2)



Drużyna Junsu


- Ja zagram szlachetnego rycerza! – krzyknął Junsu.
- Jnsuuu tam nie będzie szlachetnego rycerza… - powiedziała Lusia.
- Zróbmy opowiadanie o duchach – powiedziała Azzel.
- Nie, ja się boję… - powiedziała Lusia.
- To może być dobre! Taki mini horror. – powiedział Seungri.
- No to do dzieła! – krzyknął Junsu.

***


- W tym lesie, jak jedzie się do Callen, stoi stary, drewniany dom. Mieszkał w nim pewien leśniczy. – opowiadała Katie (Azzel) swojej przyjaciółce Pauli.
- Nigdy nie widziałam tego domu. Co z nim? – zapytała Paula.
- Leśniczy nienawidził dzieci. Ciągle mu robiły różne psikusy. Ale pewnego dnia tak się wkurzył, że zaczął do nich strzelać. Po tej akcji dzieci przestały już do niego chodzić. Kilka lat później, w noc Hallowen, dzieci zbierały tradycyjnie cukierki. Nic nie wiedziały o naturze leśniczego więc i jego odwiedziły. Gdy leśniczy otworzył im drzwi i wypowiedziały słowa „Cukierek albo psikus” leśniczy sięgnął po broń i zastrzelił ich wszystkich. Ciała wrzucił do piwnicy, po czym wszedł na górę i strzelił sobie w głowę. – dokończyła Katie.
- Przerażające… - i ten dom nadal stoi? – zapytała Paula.
- Tak… podobno jest nawiedzony. – odpowiedziała Katie.
- Jutro Hallowen… myślisz, że będą tam straszyć? – zapytała Paula.
- Tak, w noc Hallowen, dusze zabitych i mordercy budzą się. – straszyła ją Katie.
- Pójdziemy tam z chłopakami i wywołamy duchy, będzie świetna adrenalina. – zaproponowała Azzel.
- Chcesz to zrobić? Może uda nam się uwolnić dzieci z tego domu. Pójdziemy więc. – powiedziała Paula.
Nazajutrz wieczorem, dziewczyny przebrane w stroje czarodziejek spotkały się ze swoimi kolegami. Cris (Junsu) przebrał się za zombie, a Matt (Seungri) za wampira.
- Nieźle wyglądacie dziewczyny – powiedział Matt.
- Idziemy wywoływać duchy! – krzyknął Cris.
- Macie wszystko? Tablicę? Świece? – zapytała Katie.
- Tak, jeszcze lustro. – powiedział Matt.
- Lusto? Po co? – zapytała Paula.
- Podobno pomoże przejść duszom na drugą stronę. – odpowiedziała Katie.
Podjechali samochodem polną drogą pod star dom leśniczego. Wokół było ciemno, drogę oświetlały im latarki. Z domu nie odchodziły żadne odgłosy. Katie zastukała w drzwi.
- Cukierek albo psikus – powiedział Cris.
- Odbiło ci?? – powiedział Matt.
- No co, będziemy mieli pewność, że stary się chociaż zjawi. – odparł Cris.
- Zamknijcie się, wchodzimy, drzwi są otwarte. – powiedziała Katie.
Dom był dość spory. Składał się z małego saloniku i kuchni na parterze oraz dwóch sypialń na piętrze.
- Spójrzcie… głowy zwierząt – powiedział Matt, który wszedł do salonu i zauważył, że ściana jest obwieszona głowami różnych zwierzą. Na podłodze leżały skóry niedźwiedzia.
- Mordował zwierzęta… - powiedziała Paula.
- Tutaj będziemy wywoływać duchy? - zapytał Cris.
- Nie, zejdziemy do piwnicy. – odparła Katie.
- Tak! Chodźmy, ale będzie adrenalina. – powiedział Cris.
- E tam, tu się nic nie dzieje, nuda. – powiedział Matt.
Do piwnicy prowadziły kamienne schody. Gdy zeszli na dół, zauważyli, że nie ma tam żadnych ciał.
- Widzicie, tak myślałem, bajeczka. – powiedział Matt.
- A co ty myślałeś, że policja zostawiła tu ciała? – odparła Katie.
Nagle z hukiem zamknęły się drzwi.
- Co to? Cris to ty? – przeraził się Matt.
- Oszalałeś! Jestem za tobą jak miałem to zrobić. – odpowiedział Cris.
- Rozpalmy świece, zaczęło się. – powiedziała Katie – uwolnijmy dzieciaki i wiejemy.
Zrobili okrąg z dużych świec i usiedli w środku niego.
- W okręgu nic nam nie grozi. Demon nie może nas dotknąć, a duchy mogą się w nim schronić. – powiedziała Katie.
- Ustawcie lustro na środku okręgu a obok tablicę. – powiedział Matt.
- Katie zaczynaj, boję się. – powiedziała Paula.
- Duchy zamordowanych dzieci, przybyliśmy tutaj, żeby was uwolnić. Wejdźcie do okręgu, nie bójcie się. Dajcie znak, że mnie słyszycie. – zaczęła Katie.
Nagle wskazówka na tablicy zaczęła pokazywać litery.
- Matt zapisuj! – powiedział Cris.
- N…i…g…d…y… s…t…ą….d….n…i….e…w…y…j…d…z…i…e…m…y – przeczytał Matt.
- Wyjdziecie tylko dajcie sobie pomóc. Chcemy wam pomóc. – odpowiedział Cris.
- W…y…t…e…ż – przeczytała Paula.
- Katie…. Ja chcę stąd wyjść! – przeraził się Cris.
- Spokojnie, one się boją, a on nic nam w kręgu nie zrobi. – odparła Katie.
- O…n…w…a…s…z…a…b…i…j…e…- przeczytał Matt.
- To przestaje być zabawne! – powiedział Cris, który nagle wstał i wyszedł z okręgu.
- Cris! Nie! Wracaj do okręgu! – krzyknął Matt.
Coś jednak złapało Cris’a i zaciągnęło za nogi na górę. Po chwili nie było już słychać jego krzyku.
- O matko…. Katie co teraz? Jak świece zgasną to po nas… - powiedziała Paula.
- Dzieci zbliżcie się do lustra! Niech jedno z was spróbuje przez nie przejść. To wasza brama do drugiego świata. Poświęcone lustro! – powiedziała Katie.
- D….z…i…a…ł…a…- przeczytał Matt – d….z….i….ę….k….u…j…ę…
- Udało się, uwolniliśmy ich! – krzyknęła Paula.
- Tak, ale teraz musimy jakoś uwolnić siebie. Katie masz na to jakiś plan? – zapytał Matt.
- Nie… tego nie wzięłam pod uwagę…. Musimy znaleźć Cris’a i wiać - odpowiedziałam Paula.
- N…i…g…d….z…i…e…n…i…e…p…ó…j…d…z…i…e….c…i…e… - przeczytał Matt.
- Co to?? – krzyknęła Paula.
- Świeca zgasła! Demon! Wiejemy! – krzyknęła Katie, po czym nastała ciemność.
Nazajutrz wczesnym rankiem w domu leśniczego włączyło się stare radio, które nadało poranne wiadomości „ W noc Hallowen w okolicach miasteczka Callen, zaginęła czwórka osiemnastolatków. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Policja wszczęła poszukiwania.” Gdy nadajnik zgasł słychać było tylko głuchy płacz młodych ludzi i szyderczy śmiech lesniczego.




- Waaaaa Junsu, ale się dałeś zabić haha - śmiał się Yoochun.
- Mi się bardzo podobało, ciekawy pomysł – powiedział Yunho.
- W pewnym momencie się nieźle wystraszyłam – powiedziała Tsukusz.
- Zostały nam jeszcze dwie mini dramy, ciekawe co nam zaprezentujecie - powiedział Joong Ki.

Drużyna Changmina


- Macie jakiś pomysł na tą mini dramę? - zapytał Taeyang.
- Może coś kostiumowego?- zaproponowała Mimi.
- Hymm… widziałem, że chyba drużyna Jae coś takiego kombinuje – powiedział Changmin.
- No to może coś o szkole, młodzież będzie zadowolona – powiedział Taeyang.
- Mam pomysł, zrobimy przemianę – zaproponowała Julia.
- Eeeeee? Przemianę? Co masz na myśli? – zapytał Taeyang.
- No wiesz, brzydka dziewczyna przemienia się w piękność – powiedziała Julia, która peszyła się na każde spojrzenie Tae.
- Oklepane trochę, ale chłopak, co wy na to? – powiedział Changmin.
- Jasne Changmin, nadajesz się na brzydala. – żartował Changmin.
- Bardzo… haha – śmiała się Mimi.
- Do dzieła w takim razie – powiedziała Julia.

***


Stephan od dziecka był wyśmiewany przez swoich rówieśników. Nigdy nie miał żadnych przyjaciół (pokazana scenka, mały chłopczyk wyśmiewany przez dzieci na podwórku). Wszystko dlatego, że był biedny, nie stać było go na markowe ubrania i drogie gadżety. Chłopiec za to bardzo dobrze się uczył, lecz z tego powodu także spotykały go niemiłe uwagi ze strony rówieśników. Mijały lata a w życiu Stephana (Changmin) nic się nie zmieniało. Był biedny i brzydki dla innych ludzi, nikt na niego nie zwracał uwagi. Ukończył jednak liceum z wyróżnieniem i dostał wysokie stypendium, które pozwoliło mu dostać się do dobrego collage’u.
- Uważaj na siebie synku – mówiła do Stephana matka, gdy opuszczał dom rodzinny, by zamieszkać w akademiku przy swoim collage’u.
- Dobrze mamo, będę pisał często i dzwonił o ile mi na to pozwolą finanse – pocałował mamę na pożegnanie i wsiadł do autobusu.
Gdy dojechał na miejsce jego oczom ukazał się wielki, kamienny budynek, w którym miały odbywać się zajęcia. Niedaleko znajdował się jego akademik. Poszedł więc i odszukał swój pokój. Stephan był bardzo zaskoczony gdy zobaczył gdzie teraz będzie mieszkał. Pokój był pięć razy większy niż ten, w którym żył do tej pory w domu. Znajdowały się tam dwa łóżka, dwa duże biurka, dwie szafy i komody. Na środku leżał dywanik. Stephan rozpakował się i z uśmiechem na twarzy padł na swoje nowe łóżko. Nagle do pokoju wszedł jego współlokator.
- O siema! - powiedział na wejściu.
- W…witaj…. – odpowiedział nieśmiało Stephan.
- E… - chłopak spojrzał na Spethana z politowaniem – jestem Bob, znaczy się mam na imię Robert (Taeyang), ale wszyscy wołają na mnie Bob więc możesz tez tak mówić.
- Y… jestem… Stephan – wydukał.
- Dobra więc Stephan opowiem ci trochę o akademikach. Nasz akademik jest dla kujonów i bogaczy. Naprzeciwko nas mieszkają super laski, Eva i Martha. Chodziłem z nimi do liceum, Martha strasznie mi się podoba, ale wstydliwa jest i nie chce się umówić. Akademik naprzeciwko naszego to dom imprezowiczów. Nie trafiłem tam, bo lubię odsypiać kaca w spokojnym miejscu. W każdym razie tu jest nudno wieczorami dlatego zapraszam cię dzisiaj na imprezę do akademia A. – opowiedział Bob.
- Raczej nie, dzięki… raczej wolę odpocząć – odpowiedział Stephan.
- Jak chcesz, ale jesteś zaproszony – powiedział Bob, po czym wyszedł do łazienki.
Stephan zdrzemnął się, a gdy się obudził, Boba już nie było. Zostawił na biurku Stephana jednak kartkę „ Wpadaj koniecznie na imprezę. Zostawiam ci ciuchy na zmianę. Nie noszę ich więc nie krępuj się. Czekam”. Stephan miał mieszane uczucia, jednak tak bardzo pragnął zdobyć przyjaciół. Założył spodnie i koszulę, które zostawił mu Bob i poszedł na imprezę.
- Oooo jesteś stary! Super! Męska decyzja! – krzyczał z daleka Bob.
Bob zaprowadził Stephana do pokoju, w którym było mnóstwo ludzi. Koło nich usiadły dziewczyny. Stephanowi zrobiło się gorąco, gdy kobiety zaczęły się do niego przytulać i podawać mu drinki.
- Pij, pij stary, będziesz się świetnie bawił – zachęcał go Bob.
Stephan pił drinka za drinkiem, zaczęło kręcić mu się w głowie, aż w końcu urwał mu się film. Obudził się na dworze, przed akademikiem, w samej bieliźnie. Chłopak nie wiedział co ma ze sobą zrobić, strasznie bolała go głowa, nie pamiętał co się stało. Dookoła słyszał tylko śmiechy. Wstał i pobiegł do swojego akademika. Okazało się, że drzwi do pokoju są zamknięte, a w środku nikt się nie odzywał. Stephan usiadł na podłodze schował głowę między kolana i zaczął płakać. Jeszcze nigdy nie było mu tak wstyd. Czuł się okropnie, miał ochotę zapaść się pod ziemię. Nagle na swoim ramieniu poczuł dłoń.
- Czemu siedzisz tu taki rozebrany? Chcesz skandalu? Chodź szybko ze mną. – powiedziała Eva (Julia).
- Zostaw mnie! – odpowiedział Stephan.
- Masza zamiar tak tu siedzieć? Nie wolisz schować się przed tymi idiotami? Chcesz poddać się ich chorym żartom? – krzyczała na niego Eva.
Stephan wstał i poszedł za nią. Dziewczyna zaprosiła go do swojego pokoju. Był to piękny luksusowy apartament bogaczy. Pokój dzieliła z nią Martha (Mimi).
- O matko, kto to jest i dlaczego w samych gaciach? – przeraziła się Martha.
- Nie krzycz. To ofiara ekipy Boba. – odpowiedziała Eva.
- Znowu? To już staje się nudne. Ale hymn jak tam na niego patrzę, całkiem niezłe ciałko. – powiedziała Martha patrząc na Stephana.
- Lec do wanny – powiedziała Eva – drzwi po prawej.
Dziewczyny miały łazienkę w pokoju co bardzo zdziwiło Stephana. Znajdował się w najbardziej luksusowym miejscu jakie kiedykolwiek widział. Chłopak wszedł do pieniącej się wody. Dziewczyny dały mu szlafrok i nową bieliznę.
- Mam rzeczy, które kupiłam w prezencie dla brata. Ale możesz wziąć kupię mu drugie. Mój brat to ułom, nie potrafi sam nawet gaci kupić więc mu donoszę. Mieszka w akademiku dla przyszłych absolwentów. – poinformowała Eva.
Stephan wyglądał dużo lepiej w ubraniach brata Evy, ale wciąż miał zbyt długie potargane włosy i zbyt duży zarost.
- Martha słuchaj może potrenujesz na Stephanie swój fach co? – zaproponowała Eva.
- Z chęcią, siadaj! – powiedziała Martha.
- Ale co wy chcecie zrobić? - przeraził się Stephan.
- Nie martw się, Martha jest świetną fryzjerką, zaufaj jej. – powiedziała Eva.
Po zabiegu oczom dziewczyn ukazała się piękna, ogolona, gładka buzia. Obie oniemiały z zachwytu.
- O matko… jak ty mogłeś ukrywać taką twarz człowieku – powiedziała Eva.
- Słuchajcie może utrzemy trochę nosa Bobowi. Mam pewien plan – zaproponowała Martha.
Stephan poszedł do swojego pokoju, w którym leżał Bob udający, że śpi.
- Ooo jesteś… .w… reszcie… jak to? To Ty? Kim jesteś? Co tu robisz? – pytał zaskoczony Bob.
- Co? Daj spokój przecież to ja Stephan. Takiego kaca masz, że nie poznajesz ludzi? – powiedział obojętnie.
- Gdzie byłeś? -zapytał Bob.
- Co? Na after party u lasek z naprzeciwka a co? Kurde człowieku miałeś rację imprezy tutaj są świetne, a to co się dzieje potem to już w ogóle. – Stephan rozłożył się na łóżku i udawał obojętnego.
- Jakie after party? O czym ty mówisz? Że niby u Evy i Marthy? Nie rozśmieszaj mnie człowieku. – mówił z niedowierzaniem Bob.
Nagle do pokoju weszły bez pukania Eva i Martha i od razu rzuciły się na Stehana.
- Kochany, chodź do nas! Powtórzmy to co dzisiejszej nocy – udawały dziewczyny.
- Dziewczyny, ale dajcie odpocząć – udawał Stephan.
- Co to ma znaczyć? Martha? Jak to? – krzyczał Bob.
- Czego chcesz? Nie mów do mnie jestem zajęta. – odpowiedziała obojętnie Martha.
- Dziewczyny idźcie do siebie, zaraz do was przyjdę – powiedział Stephan.
- Dobrze, ale nie karz nam długo czekać – dziewczyny ucałowały go w oba policzki i poszły do siebie posyłając mu jeszcze buziaki.
- Co to ma znaczyć w ogóle? Przecież ty wczoraj byłeś… - dziwił się Bob.
- Nie wiesz, że dziewczyny kochają ofiary losu – powiedział Stephan, po czym poprawił się w lustrze, rzucił szyderczy uśmiech Bobowi i wyszedł do dziewczyn.
Po tej przemianie Stephan zaprzyjaźnił się z dziewczynami i ich znajomymi. Zakochał się także w Evie, a ludzie nazywali ich najpiękniejszą parą w akademiku. Po jakimś czasie podszedł do nich Bob, gdy siedzieli w parku.
- Słuchaj stary… przepraszam za tamto… byłem frajerem i… - zaczął Bob.
- Nie ma sprawy stary, gdyby nie to, nie poznałbym Evy. Także serio nie ma sprawy – podał mu rękę.
- Martha ja… zrobię wszystko co tylko zechcesz – Martha zakryła usta Bobowi i pocałowała go.
- Nic już nie mów, ale nie bądź więcej frajerem – powiedziała Martha.
- Dla ciebie wszystko – uśmiechnął się i przytulił ukochaną.
- I teraz są wszyscy szczęśliwi – podsumowała Eva i pocałowała Stephana.

***


- Ale u was pocałunków haha – powiedział Junsu.
- Świetne to było! – krzyknęły Baka i Sinn jednocześnie.
- No fajne, też chcę buziaka. To która chętna? – zapytał Jae, a dziewczyny się zarumieniły.
- Jae, nie zawstydzaj dziewczyn. Changmin świetnie się spisałeś – powiedział Yunho.
- Teraz zobaczymy co nam zaprezentuje lider – powiedział GD.

Drużyna Yunho


- Słuchajcie a może coś o tańcu? Co skarbie? – Yunho zwrócił się do mnie, a ja walnęłam buraka.
- Chętnie! – krzyknęła Genki, która uwielbia taniec.
- Dobry pomysł w sumie, podoba mi się – powiedział TOP.
- Dobra w takim razie zabieramy się za scenariusz – powiedział Yunho.

***


Akcja dzieje się w studio tańca. W tle leci Mirotic. W sali tańczą dwie kobiety, Ellena (Sakura) i Caroline (Genki).
- Jestem wykończona, a jeszcze chciałabym z godzinę poćwiczyć – powiedziała Ellena.
- Ja też, chodźmy się napić i wracamy do treningu, bo już niedługo występ – powiedziała Caroline.
- Występ… ciekawe… jak nie znajdziemy partnerów, to nie wystąpimy – powiedziała Ellena.
- To Nick też odpadł? – zdziwiła się Caroline.
- Tak… wyjechał sobie do Wielkiej Brytanii na warsztaty z jakąś Moniką – wyżaliła się Ellena – jak nie dasz facetowi tego co chce, to wystawi cię w najgorszym momencie.
- A ja myślałam, ze tylko ja mam problem i w sumie już sobie z nim poradziłam – powiedziała Carilone.
- Tak? Masz kogoś? – zapytała Ellena.
- Tak, Anna miała kogoś tu dzisiaj przysłać. I ma być z kolegą więc może tez tancerz. – powiedziała Caroline.
- No to zobaczymy, ale kiedy oni mają być? – zapytała Ellena.
- No właśnie godzinę temu… - załamała się Caroline – dobra wracamy do ćwiczeń.
Dziewczyny tańczyły teraz taniec współczesny do „Wrong number”. W drzwiach ukazały się dwie postacie, które zaczęły je obserwować.
- Niezłe są co? – powiedział Jeremy (TOP).
- Niesamowite… - przyznał Jack.
Chłopaki przyglądali się z podziwem tańczącym dziewczynom, a te nie zdawały sobie sprawy, że są obserwowane. Gdy skończył się utwór rozległy się brawa.
- Brawo, piękny taniec – powiedział Jeremy.
- O! To ty? Spóźniłeś się godzinę, ładny początek – powiedziała Caroline.
- Przepraszam to przez niego, grzebał się strasznie – powiedział Jeremy – tak w ogóle to jestem Jeremy a to jest Jack.
- Ja jestem Caroline a to jest Ellena. Słuchaj Jack ty też tańczysz? Bo Ellena nie ma partnera na zawody – zapytała Caroline.
- Tak, ja bardzo chętnie potowarzyszę – powiedział Jack.
- Dobra to pokażemy wam układy, Ellena pokaż mu do Wrong number a my zatańczymy Mirotica. – powiedziała Caroline.
- Dobra – skinęłam na Jacka i poszliśmy do drugiej salki ćwiczyć swój układ.
Po zakończonej próbie wszyscy razem wybraliśmy się do pubu (pokój w budynku B wystylizowany na pub).
- Bardzo ładny układ, wszystko mi się bardzo podoba – powiedział Jack.
- Tak, a mi najbardziej podobają się instruktorki – zażartował Jeremy.
- Ty się nie podlizuj tylko ćwicz – skarciła go Caroline – do turnieju zostały dwa tygodnie.
- Tak jest pani kapitan – uśmiechnął się uroczo Jeremy.
Przez kolejne dwa tygodnie cała czwórka ciężko pracowała na treningach. Chłopaki szybko nauczyli się układu i byli świetnymi partnerami dla dziewczyn. Dzień przed turniejem dziewczyny wspólnie wybrały się na poszukiwanie odpowiednich kostiumów. Gdy już coś ubrały usiadły w kawiarni by odpocząć.
- Słuchaj ten Jeremy ciągle mnie podrywa. Powiedział, że w nagrodę chce ode mnie buzi – opowiadała Caroline.
- Hehehe, a co nie podoba ci się? – śmiała się Ellena.
- Oszalałaś? – zaczerwieniła się Caroline.
- Tak, ty i te twoje uprzedzenia. Daj spokój to świetny facet, powinnaś się z nim umówić – stwierdziła Ellena.
- Tak, a Jack? On też patrzy na ciebie z uwielbieniem. Co z nim? – zapytała Caroline.
- Pocałował mnie… - burknęła Ellena.
- Co?????????? Kiedy, jak? Czemu nic nie powiedziałaś? – pytała Caroline.
- Na próbie przy tym zbliżeniu w układzie. Ja byłam w szoku, on przeprosił, ale mi się to podobało – stwierdziła Ellena – teraz często wychodzimy na spacery i takie tam.
- Miłość hehe – uśmiechnęła się Caroline.
Przyszedł czas turnieju. Caroline i Jeremy tańczyli jako pierwsi, Ellena i Jack jako siódma para na dziesięć.
- O matko poszło okropnie, wszystko stracone… - powiedziała Caroline po zejściu ze sceny.
- Co ty mówisz było pięknie – pocieszała ją Ellena.
- Ale mam tremę stary… - powiedział Jack.
- Ja też, czekam na wyniki, to jeszcze gorsze niż wyjście tam. – przyznał Jeremy.
Nadeszła kolej na siódmą parę. Publika biła brawa, była zachwycona. Wszystkie dziesięć par tańczyło pięknie.
- Zapraszamy pary na ogłoszenie wyników – wszyscy wyszli i ustawili się w wielkiej sali – przypominamy, że nagrodą jest wyjazd na warsztaty do Wielkiej Brytanii oraz dziesięć tysięcy dolarów.
Wszyscy byli bardzo zdenerwowani. Jeremy ściskał mocno dłoń Caroline i szepnął jej do ucha „ Pamiętaj, moją nagrodą jest buziak i randka”.
- Zwyciężyła… para… numer… JEDEN!! – na sali rozległy się brawa.
Caroline ze szczęścia rzuciła się na Jeremiego, a ten obdarzył ją gorącym pocałunkiem, na co publika jeszcze głośniej zaklaskała.
- Odebrałem swoją nagrodę teraz ty odbierz swoją – powiedział szczęśliwy Jeremy.
Caroline i Jeremy odebrali swoje bilety i czek na pieniądze.
- Gratulujemy, byliście świetni – powiedział Jack i uściskał oboje.
Wszyscy wyszli oblać zwycięstwo do knajpki, byli bardzo szczęśliwi.
- Za zwycięstwo – wszyscy stuknęli się kuflami z piwem.
- Słuchajcie, chcemy wystawić na licytację te stypendia, nigdzie nie jedziemy. Pieniądze wydamy na nasze studio tańca, może w końcu jakaś porządna reklama nam pomoże. – powiedziała Caroline.
- Chętnie pomożemy wam rozkręcić te studio, ale pod warunkiem, że się z nami umówicie – zaproponował Jack.
Po kilku tygodniach promowania szkoły tańca, nasza czwórka zdobyła wielu klientów. Szkoła tańca zdobyła rozgłos, a oni byli szczęśliwi i zakochani.

***


- Ha ha!! Ale świetna drama – powiedział oczywiście Junsu.
- Nieźle tańczyliście, byłem pod wrażeniem – powiedział Jae.
- No TOP pokazałeś co potrafisz co? – przyznał GD.
- Dobra to co czekamy na wyniki teraz. – powiedziała Urumi – Ale mam stresa.
- Witam was ponownie – na ekranie pojawił się Joong Ki – obejrzeliśmy już wszystkie mini dramy, spisaliście się świetnie.
- Taaak jestem z was dumny – z oddali na ekranie krzyczał Siwon.
- Za kilka dni poznacie wyniki, do tego czasu macie wolne i możecie odpocząć od zadań. Dostaniecie trochę alkoholu, możecie sobie zorganizować imprezę, bo spisaliście się świetnie. A teraz do zobaczenia – i zniknął bardzo szybko jak zwykle.

wtorek, 1 listopada 2011

Marzenia się spełniają V część (part1)

W poniedziałkowy wieczór siedzieliśmy znów wszyscy razem w salonie budynku A. Na ekranie pojawił się Jong Ki, który przywitał się z nami, ale zaraz potem ekran ozdobiła inna piękna twarz. Był to Choi Siwon, który był twórcą kolejnego zadania dla nas.
- Witajcie!!! Przygotowałem dla was bardzo przyjemne zadanie. Będziecie się dobrze bawić. – jego twarz zdobił wspaniały, typowy dla niego uśmiech.
- Eeeeeeejjjj!!! Siwon!!!! Liczę na ciebie stary. Nie przesadź! – krzyknął Junsu.
- Na przygotowanie tego zadania macie dziesięć dni. Zadanie polega na przygotowaniu mini dramy. Temat jest dowolny. Musicie napisać scenariusz, przygotować scenerię i wszystko tak jak należy. Najlepszą dramę wybierze publiczność, która przez 3 dni będzie głosować przez smsy. W świetlicy za godzinę znajdziecie wszystko, co wam będzie potrzebne do zrealizowania waszej mini dramy. Każda drużyna dostanie także jednego dodatkowego aktora, który zamieszka z wami przez te 10 dni w willi. No to tyle, oddaję głos prowadzącemu. – Siwon uśmiechnął się i kamera zwróciła się na twarz Jong Kiego.
- I jak wam się podoba nowe zadanie? Musicie poczekać godzinę w budynku A, a my wszystko dla was przygotujemy przez ten czas. – powiedział Jong Ki.
- Fajne zadanie. Podoba mi się. A w jakim języku ma być drama? – zapytał Yoochun.
- Angielski. – odpowiedział Jong Ki.
- Waaaaaa, ale super. – ucieszył się Junsu.
- Ciekawe kogo nam dadzą. W ogóle musimy coś wymyślić. Nie mam pomysłu na scenariusz. Co sądzisz Jae? – zapytała Sinn.
- Coś wymyślimy skarbie. – powiedział Jae, a Sinn się zarumieniła.
Każda drużyna usiadła w innym kącie i dumali nad scenariuszem dram.
- Wiem! Zrobimy Robin Hooda. Ja będę grał główną rolę, a Lusia będzie Lady Marią. Azzel zagra piękną czarodziejkę, a ta osoba co dojdzie będzie złym księciem. Ha! I co wy na to? Zawsze chciałem zagrać Robin Hooda. – przedstawił pomysł swojej drużynie Junsu.
- Junsu…musimy coś swojego wymyślić. Możemy zrobić coś podobnego jeśli bardzo chcesz, ale nie takie samo. – powiedziała Azzel.
- Ale pomysł się wam podoba? – zapytał szczęśliwy Junsu.
- Taaaak! – powiedziała Lusia i poklepała go po głowie.
- Ja mam jeszcze inny pomysł, ale powiem wam już w świetlicy. – powiedziała Azzel.
Godzinę później byliśmy już przy drzwiach naszej świetlicy. W środku leżało mnóstwo rzeczy. Kamery, statywy i inne przyrządy do realizacji. Nie wiem jednak, kto będzie potrafił to obsługiwać. Ponad to leżały tam też różne katalogi z kostiumami. Pewnie będziemy mogli zamówić sobie różne potrzebne rzeczy.
- A gdzie jest nasz aktor? – zapytała Genki. W tym samym momencie pojawił się w drzwiach jeden z członków Big Bang, TOP. Genki zamarła. Ja z resztą też. Mimo, że po mojej prawej stronie siedziała miłość mojego życia, to nie mogłam patrzeć obojętnie na tak piękną postać.
- Witajcie. Będziemy razem pracować od dzisiaj. – powiedział uśmiechnięty TOP.
- Heeeeejjj, a więc to ty. – Yunho podszedł do niego i poklepali się po plecach. – TOP to jest Genki, a to jest Sakura. Jestem pewien, że będzie nam się dobrze pracowało. – Podaliśmy sobie rękę, ale widziałam, że Genki ręka drżała z nerwów.
- Słuchaj a wiesz może, kogo dali pozostałym? – spytał Yunho.
- Jesteśmy tu wszyscy. GD poszedł do drużyny Yoochuna, SuengRi do Junsu, Tae Yang do Changmina, a Daesung do Jae. – odpowiedział TOP.
- Aaaaa to dali was wszystkich. No to ciekawie haha! Podoba mi się to. Do dzieła więc. – ucieszył się Yunho.
Dni realizacji projektu przebiegały na dobrej zabawie. Do realizacji swoich pomysłów dostali wszystko co chcieli od pięknych strojów, po konie, powozy i drogie samochody. Mogli także zatrudnić kilka dodatkowych osób, które robiły im „tło”. Wszyscy wpadli na świetne pomysły więc publiczność będzie miała ciężki wybór.

Drużyna Jeejoonga

- Ja mam wizję jakiejś dramy kostiumowej – powiedział Daesung.
- No to byłoby dobre, ale o czym dokładnie – przyznała Baka.
- Ja wiem, ja będę królem ! – krzyknął Jae.
- Nie bo ja będę królową Elżbietą, ha! – powiedziała Sinn.
- Ta, ty się nadajesz – odpowiedziała Baka.
- No to kto ma jakiś dokładny plan? Musimy coś wymyślić szybko! – powiedział Daesung.
- Może jakiś dramat? Na przykład Romeo i Julia? Co wy na to? – zaproponował Jae.
- No całkiem dobry pomysł, ale lepiej jakby pomysł był nasz. Może coś w stylu Romeo i Julii, ale nie zupełnie to – powiedziała Sinn.
-Mam pomysł – Daesung opowiedział im o swoim pomyśle, wszyscy byli zachwyceni. Wzięli się ostro za jego realizację. A w rezultat ich przygotowań wyglądał następująco.

***

Były lata 60 XVII wieku. Król (Daesung) urządził bal z okazji osiemnastych urodzin swojej córki Magdaleny (Sinn). Król niestety nie miał, żadnego potomka płci męskiej. Magdalena jako starsza córka była następczynią tronu. Młodsza córka (Baka) bardzo wspierała swoją siostrę. Wiedziała bowiem, że zakochana jest w pewnym rycerzu (Jae). Miłość ich była zakazana, spotykali się po kryjomu, a w spotkaniach pomagała im właśnie Barbara (Baka).
Kochana Magdaleno właśnie dostałem list od króla Hiszpanii, jego syn Fryderyk prosi o twoją rękę. Myślę, że to będzie bardzo dobra partia. Niebawem zorganizujemy zaręczyny. Jesteś już dorosła i gotowa do zamążpójścia.
-Tak…ojcze… - odpowiedziała zrezygnowana Magdalena. Barbara spojrzała na nią znacząco. Ludzie wokół bawili się świetnie, a jej siostra roniła po kryjomu łzy.
Gdy już uroczystość się zakończyła i król udał się do swojej komnaty, księżniczka wymknęła się z zamku do ogrodu, by otrzymać swój największy urodzinowy prezent, spotkanie z ukochanym. Lord Brian (Jae) czekał na nią już od kilku godzin w umówionym miejscu. Gdy ujrzał księżniczkę, jego twarz rozpromieniła się.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz, najdroższa. – Lord Brian ujął jej dłoń i ucałował.
- Jakże bym mogła ukochany – Magdalena rzuciła mu się w ramiona – ucieknijmy, proszę, zabierz mnie daleko stąd.
- Co się stało, dlaczego płaczesz? – zapytał zaniepokojony rycerz.
- Ojciec chce mnie wydać… - nie mogła powstrzymać łez.
Rycerz objął ją i mocno przytulił.
- Dobrze… zorganizuję ucieczkę. Pojedziemy do Włoch, mam tam rodzinę, przyjmą nas. Za ciebie mogę oddać życie. Chcę tylko, byś była szczęśliwa. – odrzekł Lord Brian.
- Ukochany…. – księżniczka jeszcze mocniej wtuliła się w swojego rycerza.
Niestety ojciec miał zupełnie inne plany, co do losów swojej starszej córki. Dwa dni później wraz z siostrą jechały w powozie, który miał zabrać je na statek płynący do Hiszpanii. Księżniczka była zrozpaczona. Nie mogła nawet dać znać ukochanemu.
- On wie – wyszeptała Barbara.
- Co? Jak to? – zdumiała się Magdalena.
- Wysłałam posłańca, żeby powiedział mu którędy jedziemy. Przyjdzie cię odbić. – opowiedziała jej Barbara.
- Jesteś kochaną siostrą wiesz. – księżniczka ucałowała swoją młodszą siostrę.
Nagle powóz się zatrzymał. Na drodze stało sześciu rycerzy, którzy ją blokowali. Jeden z nich wszedł do powozu, wyciągnął księżniczkę i posadził na swoim koniu. Drugi (Daesung postać 2) wziął na koń Barbarę i odjechali.
Dojechali do gospody. Księżniczki przebrały się w skromniejsze stroje, by nikt ich nie rozpoznał. Gdy Magdalena się przebrała, do komnaty wszedł Lord Brian.
- Kochany… uratowałeś mnie! – Magdalena rzuciła mu się na szyję.
- Tak najdroższa, ale przed nami ciężkie czasy. Król nie spocznie póki cię nie znajdzie, chyba lepiej będzie jak Barbara wróci na zamek. – powiedział rycerz.
- Tak. Nie chcę jej narażać. Poza tym ojciec umrze z rozpaczy jeśli straci nas obie. – odpowiedziała księżniczka.
Tymczasem na zamku, król niemal oszalał z wściekłości.
- Mów Barbaro! Z kim uciekła! Mów na litość Boską! – szarpał ją i krzyczał.
- Z Lordem Brianem! Kocha go! Chcą być razem! – wykrzyczała Barbara.
- C…co? Zabiję go!!!!!! Zabiję!!!!!!! – krzyczał wściekły król.
Urządzili pościg za zbiegami.
- Myślisz, że nas znajdą? - zapytała zaniepokojona Magdalena.
- Jesteśmy w bezpiecznym miejscu. Uciekliśmy dość daleko. Nie wiem, czy wiedzą gdzie nas szukać. – odpowiedział rycerz.
Nagle do komnaty wbiegł młody chłopak (wynajęty).
- Panie! Panie! Nadchodzą konie! – krzyczał przerażony.
Z podwórka słychać było krzyki i stukot kopyt. Do domu wbiegła Barbara.
- Ojciec tu jedzie! Chce zabić Lorda! Za późno na ucieczkę! – krzyczała przerażona.
- Nie martw się… będzie dobrze. – uspokajał Magdalenę rycerz.
Do komnaty wszedł król z dwoma rycerzami (wynajęci).
- Lafirynda! Zdrajca! Tu się ukryliście. Mam ochotę zabić was oboje, ale ukażę tylko niewdzięczną córkę, która będzie patrzeć na śmierć tego zdrajcy! – krzyczał król – potem zaciągnę cię za włosy do ołtarza!
Król wyjął szpadę i zaczął pojedynkować się z rycerzem. Rycerz miał przewagę więc na pomoc rzucili się rycerze króla. Pobili mocno Lorda Briana, gdy król chciał dźgnąć go szpadą zasłoniła go Barbara, która przyjęła na siebie cios.
- Nieeeeee! – krzyknął król i Lord Brian.
- Dlaczego to zorbiłaś? – szlochał król.
- B… bo… każdy ma prawo d… do… miłości! – po tych słowach, mała księżniczka umarła.
Wściekły król wbił szpadę w plecy Lorda Briana.
- Nieeeeeeeee!!!! Proszę nieeeee!!!! – krzyczała Magdalena. Podbiegła do ukochanego i wzięła go w ramiona. – Najdroższy…. proszę… nie opuszczaj mnie… nie zostawiaj…. – łzy płynęły jej po policzku.
Rycerz resztkami sił wyciągnął do niej dłonie i pogłaskał po twarzy, którą przysunął bliżej do siebie i pocałował.
- Kocham cię… bądź szczęśliwa… -i umarł.
- Nie… nie… nie… błagam!!! – spojrzała na ojca zapłakanymi oczami – Zwróć mi ich!!!!!! Słyszysz!!!! Zwróć mi iiiiiiiiiiiiiiiiich!!!!!!!!! – krzyczała. Chwyciła szpadę i wbiła sobie prosto w serce – Odejdę z… nimi… a ty… zostań… s… sam….
Król spojrzał na nich, powieka drżała mu z nerwów.
-Panie… chodźmy… wracajmy do zamku… nie patrz na to. – mówili jego rycerze.
- Spójrzcie i nauczcie się raz na całe życie. To właśnie się dzieje jak dopadnie was beznadziejny stan zwany miłością. Brońcie się przed nim. – wypowiedział te słowa i wyszedł z komnaty.

***

- Matko jakie to wzruszające – szlochałam, gdy wspólnie oglądaliśmy nasze mini dramy w dniu rozstrzygnięcia.
- Pięknie im wyszło, prawda? – powiedział TOP.
- Tak… wzruszyłam się… - powiedziała Genki, w tym momencie TOP spojrzał na nią z uśmiechem, zauważył wypieki na jej policzkach więc złapał ją za rękę, co spowodowało, że zapłonęła jeszcze bardziej.
- Zaraz obejrzymy kolejną dramę, ciekawe o czym będzie – powiedział GD – ale podoba mi się wasza Jae, świetny pomysł. Nasz jest oczywiście lepszy, ale i tak gratuluję.
- Łoooo, no ciekawe kogo będzie lepszy, nie mów hop… - odpowiedział mu Daesung.

Drużyna Yoochuna

- Chciałbym coś kryminalnego, co wy na to? Morderca… jakaś gruba sprawa. – zaczął GD.
- Nooooo mi się podoba – przyznała Urumi.
- Dobra, a zagrasz mordercę GD? – zapytał Yoochun.
- Ty się nadajesz, ale jeśli chcesz to zagram. – powiedział GD.
- Ha, ha wyglądał jak psychol? – zapytał Yoochun.
- Dobra przestańcie się sprzeczać, GD gra mordercę, Yoochun go ściga ze mną, a Tsukusz jest ofiarą. Tyle. – odparła Urmi.
- Widzisz… i ona się nazywa Cassies… przychodzi i mi rozkazuje, ciągle tak jest, stary… - żalił się Yoochun.
- Nie rycz – odparla Urumi.
- Hahahahahaha – wszyscy wybuchli śmiechem.
Pracowali bardzo ciężko, a owoc ich pracy wyglądał następująco.

***

- Ktoś mnie śledzi – Anna (Tsukusz) rozmawia przez telefon z detektywem Johnem (Yoochun).
- Proszę mi opowiedzieć wszystko dokładnie – odparł John.
- Od kilku dni chodzi za mną mężczyzna w okularach i w kapturze. – odparła Anna – jestem aktorką, ale to nie jest normalne. Wczoraj ktoś próbował otworzyć drzwi od mojego mieszkania. Mieszkam sama i jestem przerażona.
- Rozumiem. Czy ma pani jakichś wrogów? – zapytał detektyw.
- Raczej nie… a może i tak… aktorka, której zabrałam rolę. Uznali, że ma problemy psychiatryczne i zamienili nas. – odparła Anna.
- Rozumiem. Proszę przyjść do biura. Musimy ustalić szczegóły współpracy. – odparł John.
- Mamy nowa robotę Jenny – powiedział John do siedzącej przy komputerze detektyw Jenny.
- Tak, a co takiego? – zapytała nie odwracając wzroku od monitora.
- Prawdopodobnie morderstwo na zlecenie. Zazdrosna, psychicznie chora aktorka chce zabić konkurentkę. – odparł.
- Rozumiem. No to do roboty. Podaj mi nazwiska obu, zdobędę informacje. – powiedziała Jenny.
Kilka godzin później w biurze detektywistycznym.
- Znów szedł za mną, tym razem grzebał w samochodzie. Mam opinie mechanika. Proszę spojrzeć – Anna podała papiery detektywom.
- Tak, ewidentnie ktoś chce pani zrobić krzywdę. Czy zgłaszała to pani policji? – zapytał John.
- Oczywiście. Mam ochronę, ale to za mało. Ostatnio ten facet ich odurzył i chciał dostać się do mojego mieszkania. Bardzo się boję, dlatego zwracam się do was. – odpowiedziała Anna.
- Zajmiemy się tą sprawą. Proszę iść do domu i nie wychodzić przez najbliższy czas. Będziemy kontrolować ochroniarzy – poinformował John.
- Dziękuję bardzo. – Anna wyszła z biura.
Gdy Anna podeszła do swojego samochodu, stojącego na parkingu podziemnym, zauważyła, że dwóch ochroniarzy leży na ziemi przy jej samochodzie. Nagle ktoś podszedł do niej od tyłu, oszołomił i wciągnął do samochodu.
Obudziła się w jakimś mieszkaniu, przywiązana do krzesła. Podszedł do niej mężczyzna z zakrytą twarzą.
- Obudziłaś się… czekam na informację co z tobą zrobić. Musisz być cierpliwa – powiedział nieznajomy mężczyzna (GD).
- Proszę… wypuść mnie… - powiedziała Anna. Mężczyzna spojrzał na nią po czym zamknął za sobą drzwi.
Tymczasem w biurze detektywistycznym.
- Co?? Porwał ją? U nas w garażu? To niemożliwe!! – krzyczał do słuchawki John.
- Jenny jedziemy, szybko! – powiedział.
Na komisariacie podali im informacje na temat porwania. Okazało się, że dwóch ochroniarzy nie żyje. Nie wiadomo co z porwaną. Pojechali jednak jej samochodem, który miał wbudowany chip. Dlatego powinni niedługo ich namierzyć.
- Mam. Szefie wiem już gdzie są. Bynajmniej tam jest samochód. – poinformowała Jenny kilka godzin później – namierzyłam ich.
- Jedziemy!! – wyszli z biura i pojechali w miejsce, które wskazywał chip.
Morderca krążył wokół Anny. Jakby nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Mam cię zabić – poinformował.
- To czemu tego nie robisz? Kim jesteś? Skoro masz mnie zabić, to dlaczego nie pokażesz mi twarzy? Twój głos… brzmi znajomo. – powiedziała Anna.
- Gówno wiesz! Myślisz, że to takie łatwe? – krzyknął morderca.
- Czy…? Nie… to nie możliwe… Adam… czy to Ty? – rozpoznała głos Anna.
- Tak…. – mężczyzna zdjął chustę, która zakrywała mu twarz. Adam był ukochanym Anny ze szkolnych lat. Miał ciężkie życie, matka go biła, a ojciec zmarł, kiedy był jeszcze małym chłopcem (pokazana historyjka z dzieciństwa).
- Adam… dlaczego….? – Anna miała łzy w oczach.
- Muszę… Po prostu zarabiam tak na życie… zabijam… rozumiesz… jestem mordercą!! – krzyknął Adam.
- Nie… to nie możliwe… powiedz, że to nie prawda …ty… ty nie mógłbyś…. – Anna płakała i kręciła głową.
- A jednak… ale nie potrafię zabić ciebie… nie potrafię… jesteś jedyną osobą, którą kiedykolwiek kochałem… - Adam już też płakał. Rozwiązał ją i przytulił mocno.
W tym czasie wbiegli do środka policjanci i detektywi. Jeden z policjantów źle odebrał intencje Adama i strzelił mu w plecy.
- Adam!!!!!!!!! – krzyknęła Anna – Nie!!! On nic nie zrobił!!! – krzyczała na darmo, Adam już odchodził.
- Anna, przepraszam…. Jesteś cudowna… ciągle taka cudowna…. Kocham cię - Anna pocałowała go w usta na pożegnanie.
Siedzieli we trójkę w samochodzie policyjnym.
- Rozumiem co pani czuje, ale proszę pamiętać, że ten człowiek zabił wiele osób. Dostałby dożywocie. – powiedział John.
- Pan nic nie rozumie…. On ich zabił długo po tym jak oni zabili w nim człowieka. – spojrzała na niego, po czym spuściła wzrok. Nikt nic już więcej nie mówił.

***

- Nie no, nie mogę przestać płakać – żalił się Junsu.
- Ależ piękna historia… - stwierdził Yunho.
- Widzę, że wszyscy świetnie się spisali, GD świetna gra aktorska – pochwalił go Jae.
- Rywalizacja będzie ostra, wszyscy prezentują wysoki poziom – powiedziałam.
- No to zobaczmy czym reszta nasz zaskoczy – powiedział Yoochun.